Manifest trzydziestoparolatków
Osiem lat temu wzięli szturmem warszawską scenę niezależną. Z marszu zyskali miano pary dziwaków - aktywiści zajęci ratowaniem świata przed konsumpcyjnym szaleństwem, muzykujący na początku trochę z przypadku, przy okazji. Śpiewali po angielsku (oboje mimo polskich rodowodów wychowywali się poza krajem), grali na instrumentach, którymi nie posługiwali się zresztą z wirtuozerią, dawali koncerty w ogródkach, na chodnikach i dużych salach koncertowych, uwodząc publiczność radosną żywiołowością i entuzjazmem. Szybko stali się pionierami rozrastającej się w Polsce sceny indie folkowej. Oryginalni, obco-swojscy, ale nie przaśni. Sprzedają płyty na całym świecie - poza Niemcami, w których grają równie często, co w Polsce - ich muzyka jest popularna w tak różnych miejscach, jak Brazylia i Islandia. Praca nad nowym, czwartym w dorobku zespołu albumem "Our Town" stała się dla Pauli Bialski i Karola Strzemiecznego prawdziwą próbą sił i najtrudniejszym sprawdzianem w życiu.
Ciężko się żyje na całym świecie
- Po zrobieniu doktoratu na uniwersytecie w Lancaster (Anglia), dostałam stałą pracę na wydziale nowych mediów pod Hamburgiem i nie mogłam już przyjeżdżać do Polski co dwa tygodnie - wyjaśnia Paula. Christoph, Krzysiek i Szymon, którzy od kilku lat zasilali szeregi zespołu, skupili się na własnych projektach i ostatecznie odeszli ze składu. - Sam przez pewien czas zastanawiałem się, czy chcę być jeszcze muzykiem. Kiedy sprawdziłem w dowodzie, ile mam lat, doszedłem jednak do wniosku, że nie mam innego wyjścia - dodaje Karol.
Przez dwa lata Paula i Karol pisali piosenki wszędzie, gdzie się dało: w Warszawie, na Warmii, w Konstancji, w Berlinie i w Hamburgu. Gdzie się dało i kiedy się dało. Byli nawet gotowi zrobić płytę tylko we dwoje. W końcu jednak do zespołu powrócił Igor Nikiforow, który poza graniem na perkusji zajął się także produkcją nagrań. Obecność Igora i basisty Staszka Wróbla znacząco wpłynęła na charakter i koloryt nowej płyty.
- Z Igorem współpracowaliśmy przy pierwszej EP-ce, ale nie spodziewałam się, że przy tym projekcie staniemy się sobie muzycznie tak bliscy. Igor jest tym "i" w Pauli i Karolu. Stał się taką trzecią częścią naszej bardzo intymnej dwójki. Mamy do niego pełne zaufanie, jeśli chodzi o kwestie artystyczne. Zresztą to on nieustannie podkręcał nas, żeby iść dalej, przełamywać ograniczenia, nie zatrzymywać się w pół drogi, różnicować i wprowadzać nowe konteksty. Igor spadł nam z nieba - mówi Paula. - Teraz, kiedy patrzymy na poprzednie płyty, myślimy, o rany, ale tam jest jeszcze miejsca na dodatkowe brzmienia, jak to by można jeszcze rozbudować - dodaje.
Z kryzysu powstała więc najbardziej dopracowana, najciekawsza muzycznie i najdojrzalsza tekstowo płyta. Eklektyczna, bardziej taneczna i zdecydowanie bardziej elektroniczna niż poprzednie. Choć może wciąż brzmieniowo najbliższa folkowi, Pauli i Karolowi najbardziej opowiada określenie clever pop.
Zaangażowany nie protest song
"Our Town", pierwszy singiel zapowiadający płytę, był jak dotąd najpoważniejszą piosenką w dorobku grupy, silnie emocjonalny komentarz do wydarzeń i zmian polityczno-obyczajowych ostatnich miesięcy w Polsce i na świecie. - W Niemczech znajomi często pytali mnie o to, co się dzieje u mnie w kraju. A ja z niepokojem obserwowałam, jak nowy rząd nie chce, abyśmy żyli w otwartym społeczeństwie - mówi Paula. - Dla mnie ten tekst mówi szerzej o napięciach i coraz większej wrogości między ludźmi, o poczuciu niepewności w świecie, który odwrócił się od przyjętych przez nas wartości. W świecie, w którym brakuje zdrowego rozsądku, trudno mówić o wspólnocie i dialogu - dodaje Karol. Wraz z "Our Town" powraca dylemat społecznego zaangażowania zespołu.
- Nie chcemy udawać, że świat zewnętrzny nie istnieje, ale nie chcemy też wzmacniać podziałów, pisać protest songów i budować jednostronnych komunikatów - mówi Paula. - Chcemy rozmawiać, być razem, pomimo różnic. W tym byciu razem istnieje potencjał działania, ale twórczego, pozytywnego. I chyba po to też istnieje muzyka, tak rozumiemy naszą rolę - uzupełnia Karol.
Nie chcę być duży, ale jestem i cierpię
Otwartość i autentyzm. Pisać szczerze o sobie, o własnych przeżyciach i relacjach z najbliższymi. We własnym imieniu. Bez kaznodziejstwa i mentorskich tonów. Nowa płyta opowiada więc przede wszystkim o późnym wchodzeniu w dorosłość i zderzeniu młodzieńczych ideałów z rzeczywistością. Przez wciąż promienne, niemal dziecięco radosne melodie, przebija melancholia i gorzkie teksty o zawiedzionych oczekiwaniach, konieczności mierzenia się trudnymi decyzjami. Kameralnie, prywatnie, często intymnie. Paula śpiewa o wyzwaniach i rozczarowaniach towarzyszących jej życiu w wieloletnim związku czy o trudnościach w łączeniu kariery muzycznej z pracą naukową. Z kolei dla Karola inspiracją jest jego nieraz trudna relacja z Paulą.
Best bandmates ever
Wspólnie muzycy przetrwali najbardziej burzliwy okres w karierze i nagrali album, który ma szansę stać się manifestem trzydziestoparolatków. Jaki jest sposób Pauli i Karola na pisanie osobistych i ponadczasowych piosenek? - Dla nas podstawą jest przyjaźń, bycie jak najbliżej siebie, szczególnie w trudnych momentach, ponieważ wtedy piosenki stają się częścią naszego życia. Tak samo ważne są dla nas pisanie i komponowanie, jak wspólna rozmowa przy kolacji - mówią zgodnie na koniec.
Posłuchaj tytułowej piosenki z nowej płyty Pauli & Karola "Our Town"
Lista utworów:
1. Rocky
2. Heart is a Force
3. My Friends
4. Calling Sun
5. Lost But Not Forgotten
6. Our Town
7. Lucky Man
8. Check Me Out
9. Bright Lights
10. Safe for now
***
materiały prasowe/jsz/kd