W pudełku znajdziemy po prostu niebieską gąbkę, podobną do tych, którymi wygłusza się w studiach nagraniowych ściany i mnóstwo magnesów, wyglądających jak zwykłe kamienie. Chodzi o to, aby magnesy porozkładać na gąbce tak, by się ze sobą nie połączyły.
- Te magnesy dają nam, według japońskich wierzeń, uspokajającą siłę, która w nich drzemie i pozytywnie wpływa na nastroje wszystkich grających – tłumaczy Wiktor Fabiański z wydawnictwa Trefl. – Przy czym, jak widać, w praktyce działa to zupełnie odwrotnie, bo wszyscy podczas gry mocno się ekscytują.
"Jishaku" może sprawdzić się w bardzo różnych sytuacjach. – Często relaksujemy się przy tej grze w biurze – opowiada Fabiański. – Zdarza się też, że gdy przychodzi do nas ktoś na rozmowy rekrutacyjne, w przerwach dajemy mu to do zabawy. Gra wzbudza bowiem emocje, ale także rozluźnia i skutecznie odrywa od tego, co się przed chwilą robiło.
Zresztą "Jishaku" zostało pomyślane tak, by napięcie wśród graczy rosło. Na samym początku bowiem kamyczków jest na gąbce niewiele i nie ma problemu z ich układaniem, ale potem zaczynają się zagęszczać i robi się naprawdę gorąco.
Dowiedz się więcej o grze, słuchając nagrań ze studia, bądź obejrzyj „rozGRYwkę” na wideo i zobacz, jak z namagnesowanymi kamyczkami poradzili sobie nasi czwórkowi dziennikarze.
(kd)