Okładka albumu "Wschody Zachody"
Prowadząca "EX Magazine" Ula Kaczyńska rozmowę z Marceliną rozpoczęła od pytania o kobiecość i jej definicję wedle piosenkarki. Miało to oczywiście bezpośredni związek z przypadającym 8 marca Dniem Kobiet. - Trudno jest mi mówić o definicji kobiecości, bo sama jestem trochę chłopczycą - wyznała Marcelina. - Wydaje mi się jednak, że podstawą jest świadomość. Akceptowanie siebie taką, jaką się jest, znając w pełni zarówno wady, jak i zalety. Pewność siebie, swojego ciała, dobra energia - to chyba jest właśnie kobiecość.
"Wschody Zachody" to drugi longplay w karierze Marceliny. Artystka nie ukrywa, że premiera płyty wiązała się z ogromnymi emocjami. - To jest trochę tak, jak wtedy, gdy dziecko przychodzi na świat. Chociaż ja akurat dzieci nie mam, więc nie wiem, czy to słuszne skojarzenie, ale tak to odbieram - przyznaje ze śmiechem wokalistka. - Moment wielkiej radości, bo to efekt włożonej ogromnej pracy, wymiany energii z wieloma ludźmi, których poznałam po drodze do tej płyty. Ten album jest bardzo mój, bo tutaj teksty, melodie, piosenki, aż po okładkę - wszystko to moja zasługa - mówi.
Największym przebojem z wydawnictwa jest "Karmelove". Singiel ten powstał we współpracy z Piotrem Roguckim z Comy, który gościnnie zaśpiewał. - Nie planowałam tego duetu na płycie, wyszło spontanicznie. Żeby opowiedzieć o tej współpracy, muszę się cofnąć trochę w czasie. Gdy ruszyłam w trasę koncertową, wzięłam ze sobą płytę Piotra Roguckiego solo, bo w tym wydaniu bardziej do mnie przemawia. Ona w samochodzie leciała niemal do zdarcia. Niezwykle spodobał mi się ten materiał, głos Piotrka. Gdy nagrywaliśmy "Karmelove" razem z Robertem Cichym, producentem, pomyśleliśmy sobie, że tutaj doskonale by pasował męski głos i ja wymyśliłam, że to musi być Rogucki. Zadzwoniłam do niego, zgodził się, no i udało nam się. Szybko, konkretnie i bardzo profesjonalnie, fajnie to wyszło - opowiada z entuzjazmem Marcelina.
Nie brakuje głosów, że w środowisku artystycznym pełno jest wrogości, zazdrości i zawiści. Marceliny ten temat jednak nie dotyczy. - Mnie zazdrość jest obca. Skupiam się na sobie, na tym, co mam zrobić. Wyznaczam sobie cele, kolejne kroki. Nie żyję dalekosiężnymi marzeniami, tylko etapami do pokonania. Tak mi jest lepiej, wygodniej. Od zazdrości wolę motywację i pracę - zapewnia.
(ac/mc)