Artur Rojek należy do elitarnego grona ludzi, którzy mogą pozwolić sobie na wybrzydzanie. Bardzo wiele jego piosenek granych jest przez rozgłośnie radiowe, a to zapewnia mu regularny dochód z wypłacanych tantiem. Wolny czas muzyk chętnie poświęca na swoją pasję, którą jest podróżowanie.
- Artur Rojek pasją do podróży zaraził się już w dzieciństwie - mówi Bartek Koziczyński, prowadzący w Czwórce swoją audycję znawca muzyki i muzyków. - W tamtych czasach był pływakiem zawodowym. Jako młody chłopak jeździł na zgrupowania po całym ówczesnym bloku wschodnim.
Wokalista nie stroni od kierunków egzotycznych, można powiedzieć, że właśnie te pociągają go najbardziej. - Kambodża w Azji, Namibia w Afryce to tylko niektóre z miejsc, w których był. Potrafił tez pojechać pod namiot na Islandię - opowiada Koziczyński. - Momentami jego wyjazdy wyglądają jak szkoła przetrwania. Niestraszne są mu lokalne środki transportu, pijani kierowcy balansujący nad krawędzią przepaści.
Czytaj także Kazik Staszewski- zapalony kinoman
W pewnym momencie Artur Rojek musiał jednak zrezygnować z dalekich, egzotycznych i nie zawsze bezpiecznych wojaży. Przyznaje, że gdy zaczęły dorastać jego dzieci zdał sobie sprawę, że tego typu wyprawy nie do końca nadają się dla nieletnich. - Artur Rojek nie zrezygnował jednak z podróżowania, wybrał inne miejsca - mówi Czwórkowy dziennikarz. - Oprócz wypraw w egzotyczne miejsca artysta lubi też jeździć do Seattle w USA, gdzie spędza po kilka miesięcy. Ceni bliskość natury, pewną intelektualną aurę, która spowija Seattle i specyficzną europejskość amerykańskiego miasteczka.
Sprawdź też Artur Rojek: czasem bywam dyktatorem
W Seattle muzyk utrzymuje bliskie kontakty z wytwórnią, która wydawała płyty Nirvany. Nie bez znaczenia jest dla niego to, że to właśnie tam powstał grunge i muzyka alternatywna - posłuchaj całego materiału ze "Stacji Kultura", który przygotowała Kasia Oklińska.
(pj/kd)