W polskich księgarniach można już znaleźć wznowienie książki "Gra o tron", która jest pierwszą częścią sagi "Pieśń lodu i ognia". Czy jej autor, George R. R. Martin stanie się prawowitym następcą J. R. R. Tolkiena? To pytanie, które często pojawia się w mediach. Porównania do słynnego twórcy "Władcy pierścieni" nie drażnią jednak pisarza, a wręcz przeciwnie. – To bardzo mi pochlebia! Swego czasu zostałem określony mianem "amerykańskiego Tolkiena" i był to dla mnie zaszczyt. – opowiada pisarz. – Uwielbiam jego trylogię. "Władcę pierścieni" przeczytałem po raz pierwszy w wieku trzynastu lat i regularnie wracam do tej książki co jakiś czas.
Tolkien był też jedną z inspiracji Martina podczas, gdy ten tworzył swoją sagę. – Inspirowałem się też epickim fantasy pióra innych pisarzy. Moim zamierzeniem było połączenie obu gatunków: magii z historyczną beletrystyką. Myślę, że mi się to udało – twierdzi pisarz.
Świat, przedstawiony w "Pieśni lodu i ognia" inspirowany jest średniowieczem. Jak przyznaje sam pisarz, nie jest to jednak świat do końca prawdziwy. Zanim powstały mroźne realia tej sagi, Martin czytał mnóstwo książek, głównie historycznych. – Starałem się bardzo dobrze przygotować, bo nie lubię przerywać pracy, by coś sprawdzić – opowiada pisarz. – Wiem, że internet jest cudownym narzędziem, natomiast historii wolę szukać w książkach.
Dla Martina w dobrych powieściach najważniejsze są postaci, a nie np. intrygi. – Odbierając literacką nagrodę Nobla William Faulkner powiedział, że tak naprawdę jedyna rzecz, o której warto pisać to konflikt w ludzkim sercu. Bez ciekawych postaci nie ma sensu rozpoczynać pisania – opowiada Martin.
"Gra o tron" powstawała dość długo. Martin zaczął ją pisać w 1991 roku a skończył w 1995. W międzyczasie pisarz angażował się jednak w inne projekty, m. in. w Hollywood. – Gdyby miał podliczyć, ile czasu zajęło mi samo pisanie tej książki, wyszłoby ok. 2 lat. Późniejsze tomy jednak były już coraz dłuższe i tworzyłem je jeszcze dłużej. Być może dlatego, że i ja jestem coraz starszy.
Na podstawie książki Martina nakręcono już serial, powstała też fabularna gra komputerowa. George Martin przyznaje jednak, że sam jeszcze w nią nie grał. – Często grywam w RPG, ale raczej są to przygody, które mają miejsce na przykład w starożytnym Rzymie – opowiada pisarz. – Trochę byłoby to dziwne, gdybym grał w świecie, który sam wymyśliłem.
George R. R. Martina był zaskoczony, że ma w Polsce tylu fanów. – W Warszawie podpisywałem książki, dopóki ręce mi nie odpadły – wspomina pisarz. Wielbiciele pisarza wiedzą też zapewne, że przez wiele lat George RR Martin występował bez inicjałów RR, które oznaczają ni mniej ni więcej, tylko dwa imiona: Raymond Richard. – Pierwsze z tych imion dostałem przy chrzcie, a drugie sam wybrałem sobie podczas bierzmowania – opowiada pisarz. – Używam tych dwóch imion po to, by troszkę się wyróżnić, moje imię i nazwisko są dosyć popularne.
Całego wywiadu, którego George R.R. Martin udzielił w "Stacji Kultura" słuchaj, klikając ikonkę dźwięku w ramce po prawej stronie artykułu. Zobacz także wideo zapis rozmowy!
(kd)