Kontrowersje budzi już okładka wydawnictwa, przedstawiająca pobojowisko po imprezie. Są panie w negliżu, miało być ich zresztą więcej, niczym kiedyś u Jimiego Hendrixa, ale...
- Na razie jesteśmy za mali, jeśli chodzi o logistykę, więc poprzestaliśmy na trzech. Jest to starannie zaplanowana sesja zdjęciowa na bazie doświadczeń - mówią ze śmiechem w "DJ Paśmie" muzycy Psychocukra.
Członkowie grupy reprezentują klasycznie rock and rollowe podejście do życia.
- Ten styl życia w ogóle jakoś nas skłonił do tego, żeby założyć zespół czy grać w zespole. To taki atrakcyjny bodziec - przyznają.
"Diamenty" to czwarty album, który zapisał na koncie Psychocukier. Po raz pierwszy jednak grupa miała okazję współpracować na taką skalę przy realizacji i szlifowaniu nagrań z Mikołajem Bugajakiem, znanym też - głównie fanom hip-hopu - jako Noon, czyli jednym z najlepszych producentów ostatnich kilku lat. To jego zasługą jest doskonałe brzmienie wydawnictwa.
- Tutaj w ogóle nie chodziło o jakąkolwiek stylizację, czy robienie tego na zasadzie, że ktoś już kiedyś tak nagrywał. Podejście Mikołaja było takie - "chodzi mi o to, żeby nic nie zepsuć" - tłumaczy Sasza Tomaszewski. - Z Mikołajem znamy się od dawna, spotykaliśmy się na naszych warszawskich koncertach, rozmawialiśmy o muzyce, nagrywaniu, brzmieniu. Kiedyś powiedział nam, że brzmienie jakie mamy na koncertach zupełnie nie odpowiada nagraniom studyjnym i to jest dla nas niekorzystne. Mówił też, że może to zmienić i tak się złożyło, że podjęliśmy owocną współpracę.
Jej efektem jest płyta "Diamenty", którą od kilku dni można już nabyć. Kawał porządnej, klasycznie rock and rollowej energii.
(ac)