Są zawody, o których większość z nas marzy i takie, których nikt nie chciałby się podjąć. - Taką pracą jest to, co robi komornik - mówi jeden z słuchaczy Czwórki. - Niby masz pieniądze, ale ludzie cię nienawidzą. Słuchaczki wymieniają np. zawód nauczyciela i szkolnego woźnego, bo "bachory są niewdzięczne". - Roznoszenie ulotek - mówi inny respondent naszej sondy. Kolejni wymieniają m.in. prostytutki i robotników.
Zdaniem ekspertów to, jak postrzegamy zawody zależy w dużej mierze od tego, na jakim etapie życia aktualnie jesteśmy. - Jeśli mamy niewiele ponad dwadzieścia lat, najważniejsze są pieniądze, które będziemy zarabiać. To pierwsza potrzeba podczas wchodzenia w dorosłość - mówi Dominika Staniewicz z Business Centre Club. - Dopiero później pojawiają się inne kryteria: potrzeby związane z realizacją swoich pasji i ze spełnianiem marzeń. Idealnie byłoby, gdyby dało się te trzy rzeczy połączyć, ale niestety, w momencie, kiedy wchodziliśmy na rynek pracy nie wiedzieliśmy jeszcze czego tak naprawdę chcemy.
Zresztą fakt, że wykonywana przez nas praca nie pozwala nam na spełnienie ani zawodowe, ani finansowe, według psychologa biznesu Pawła Pawłowskiego, jest przyczyną wielu poważnych frustracji. - Jako młodzi ludzie marzymy o pracy lekkiej, przyjemnej o szybkiej kasie - mówi gość "4 do 4". Taki styl życia promują także media: bądź na topie, miej powodzenie. Późniejsze zderzenie z rzeczywistością bywa bardzo trudne.
Dominika Staniewicz i Paweł Pawłowski w Czwórce/fot. W.Kusiński
Jednak, jak pocieszają goście Czwórki, żadna praca nie hańbi, a każda może być "zajefajna". - Trzeba jednak mieć do wykonywanego zawodu predyspozycje, chęci, dobrze się w nim odnajdować. Nawet smażenie frytek w fastfoodzie ma swoje zalety: to powtarzalna czynność, podczas której można przemyśleć swoje życie, "odmóżdżyć się" - podsumowują eksperci. - Bo wszystko jest kwestią naszego podejścia. Nie ma prac paskudnych i nie paskudnych. Są ludzie, którzy potrafią się w nich odnaleźć, albo nie.
(kd)