Sadowska odwiedziła nas w tłusty czwartek. Zdradziła, że jest wielbicielką tortu bezowego. Jak połączyć to uczucie ze sportowym zacięciem? - Tort bezowy z żurawiną to moja miłość, kocham go i mam do niego słabość. Nie jem go codziennie, ale kiedy mogę to się skuszę. Z pączkiem też to można pogodzić, o ile się później pójdzie pobiegać. Taki pączek to chyba 300 kalorii, więc 40-45 minut biegania i nie ma po nim śladu. Biegającym więc to święto słodyczy nie jest straszne, czasem można sobie pofolgować - przyznaje ze śmiechem w "Poranku OnLine".
Dziennikarka przez długi czas unikała tej formy aktywności fizycznej. - Jako dziecko trenowałam lekkoatletykę na Legii, przez sześć lat. Skutecznie mnie w tym czasie niestety zniechęcono do biegania. To były inne czasy, inne treningi, inne zasady rywalizacji. Ja się nie nadaję do tego, żeby być takim chartem, który biegnie przed siebie z wywieszonym językiem i patrzy, czy nikt go nie goni - wspomina.
Okazało się, że potrzeba naprawdę długiego okresu, by się to zmieniło. - Trwało piętnaście lat, zanim wróciłam do biegania! Wmówiłam sobie skutecznie, że nie znoszę biegać, a robiłam mnóstwo innych rzeczy - jeździłam konno, grałam w tenisa, squosha, uprawiałem pilates, jogę, pływałam, robiłam wiele innych rzeczy. Gdy zobaczyłam jednak, jak mój narzeczony wraca z biegania niezwykle zmęczony, poszarpany, ale szczęśliwy, to pomyślałam, że może i ja spróbuję? On próbował mnie od tego odwieść, co okazało się najlepszą metodą. Przekora. Gdy już wróciłam do biegania i udowodniłam mu, że i ja mogę to robić i się zaangażować, zaraziłam się na całego - opowiada.
Beata Sadowska, Justyna Dżbik
Wstęp do książki Sadowskiej napisał dyrektor Maratonu Warszawskiego. Wyraził on w nim przekonanie, że najlepsze są pozycje o motywacji, bo to właśnie ona odgrywa największe znaczenie przy bieganiu. - Ona jest niesamowicie ważna. Mam mnóstwo znajomych, których namówiliśmy do tego, żeby biegali, pomimo, że zarzekali się, iż tego nienawidzą. Udało się jednak ich przekonać.
Na bieganie jest w tej chwili moda, nie da się tego ukryć. Nic dziwnego, że wiele osób właśnie dzięki temu zaczęło się przekonywać do tego sportu. - Oczywiście tak jest, ale przecież nic w tym złego. Różne są motywacje, o których mówiliśmy wcześniej. Jedni chcą schudnąć, inni idą za modą, ktoś chce coś po prostu zmienić.
Dla dziennikarki czas, który poświęca bieganiu to... zdrowy egoizm: - Właśnie tak, bo to jest czas, którego nikt mi nie zabierze. Ja wtedy naprawdę odpoczywam i o niczym nie myślę, słyszę tylko swoje kroki, swój oddech. Widzę też, jak zmieniają się pory roku, a to w wielkim mieście jest bezcenne. Działa to też często tak, że w trakcie biegania przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły, udaje mi się znaleźć rozwiązania sytuacji, które wydawały się nie do załatwienia. Bieganie jest dobre na wszystko - kończy z uśmiechem Sadowska.
(ac/pj)