Zdaniem ekologów turyści na tatrzańskich szlakach stanowią problem. Miejsca newralgiczne, w których zarówno ludzi, jak i pozostałości po nich, czyli śmieci, jest najwięcej, to m.in. dojście do Morskiego Oka, Doliny Chochołowska i Kościeliska, a także wjazd na Kasprowy Wierch. Choć Szymon Ziobrowski, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, nie zgadza się z tą opinią, eksperci biją na alarm. - Dla przyrody im mniej ludzi, tym lepiej - przekonuje Grzegorz Bożek z Pracowni Wszystkich Istot. - Ludzie wychodzą poza szlaki, śmiecą, hałasują.
Czytaj także Akcja "Czyste Tatry". Turysto, śmiecenie to obciach! <<<
Dlatego w wielu krajach na całym świecie, m.in. w USA, w parkach narodowych wyznaczane są na przykład "dzienne limity turystów", którzy mogą wejść na dany teren. A na szlaku na szczyt Mount Everestu ustawiane są… kosze na śmieci. - Parki narodowe to domy, siedliska różnych gatunków roślin i zwierząt. Ich wartość ekosystemowa jest więc ogromna - przekonuje Dariusz Szwed. - To także miejsca, dzięki którym ludzie mogą prowadzić mnóstwo różnych badań, by coraz lepiej poznać i rozumieć przyrodę. Wciąż nie rozumiemy tak naprawdę, skąd biorą się m.in. zmiany klimatyczne na Ziemi, dlatego jest to tak ważne!
Zygmunt Krzemiński i Dariusz Szwed w Czwórce/fot. W. Kusiński
Zygmunt Krzemiński z Departamentu Leśnictwa i Ochrony Przyrody w Ministerstwie Środowiska podkreśla, że choć parki narodowe stanowią najwyższą formę ochrony przyrody w państwie, są również utrzymywane z pieniędzy społeczeństwa. - Ustawa o ochronie przyrody dotyczy jej ochrony, ale i udostępniania ludziom - mówi gość "4 do 4". - W ostatnich latach obserwujemy jednak, że na obszarze dolin tatrzańskich bardzo rozwija się infrastruktura turystyczna. Przyciąga ona wielu ludzi i nie wiemy, jakie długofalowe konsekwencje może to powodować.
Zapraszamy do wysłuchania nagrania całej rozmowy z gośćmi Krzysztofa Grzybowskiego, Dariuszem Szwedem i Zygmuntem Krzemińskim, a także materiału reporterskiego.
(kd / ac)