Najdłużej mundial odchorowywać będą gospodarze. Reprezentacja Brazylii nie spełniła oczekiwań całego narodu. Impreza przebiegła bez zakłóceń, atmosfera była niezwykle przyjazna, za to piłkarze w ostatniej fazie zawiedli na całej linii. Porażka w półfinale z Niemcami 1:7 i z Holandią 0:3 w meczu o brązowy medal - o takich ciosach kibice pięciokrotnych triumfatorów mundialu jeszcze długo nie zapomną.
- Postawmy sprawę jasno. Brazylia bez pomocy sędziów na tych mistrzostwach nie istniała - powiedział w "4 do 4" Dominik Guziak, dziennikarz stacji Orange Sport. - Gdyby odpadli prezentując przy tym jakiś styl, łatwiej byłoby kibicom to zaakceptować. Wszyscy w Brazylii będą chcieli o tej imprezie jak najszybciej zapomnieć, ale to nie będzie łatwe. Klęska 1:7 z Niemcami to jedna z największych katastrof w historii brazylijskiej piłki - zaznaczył Wojciech Łasicki z redakcji sportowej Polskiego Radia. Eksperci przypomnieli też słowa niemieckiego obrońcy Matsa Hummelsa, który w rozmowie z brytyjską prasą zdradził, że Niemcy w przerwie umówili się, aby nie dobijać brazylijskiej drużyny.
Dominik Guziak, Wojtek Łasicki, Krzysztof Grzybowski; fot. Jacek Konecki
Triumfatorem imprezy zostali Niemcy, wygrywając mundial po raz czwarty w historii. To pierwszy raz, gdy drużyna z Europy wygrała rozgrywki na kontynencie amerykańskim. - Niemcy czekali na tą wygraną dwadzieścia cztery lata. Po raz czwarty z rzędu doszli co najmniej do półfinału i w końcu wdrapali się na ten najwyższy stopień podium. Można powiedzieć, że znów sprawdziło się porzekadło Gary'ego Linekera, że piłka nożna to taka gra, w której na końcu zawsze wygrywają Niemcy - żartobliwie podsumował Guziak. Podkreślił zarazem, iż jest to triumf zmian systemowych, które wprowadzono za naszą zachodnią granicą po bolesnych porażkach podczas mundialu w 1998 i Euro 2000. Styl gry Niemców zachwycił nawet tych kibiców, którzy zawsze trzymali kciuki za ich rywali.
ZOBACZ TEŻ: Miłosz Brzeziński: wspólne oglądanie mundialu dobrze nam robi [wideo]
Ogrom sympatii zyskały też reprezentacje Kolumbii i przede wszystkim Kostaryki, która okazała się czarnym koniem turnieju. Udało jej się wyjść z niezwykle trudnej grupy, w której za rywali miała Anglię, Włochy i Urugwaj, a potem rozprawiła się w 1/8 finału z Grecją. Dopiero Holendrzy zastopowali triumfalny, niespodziewany pochód Kostaryki. Z kolei wśród pojedynczych zawodników najcieplej w trakcie imprezy wypowiadano się o bramkarzach. - Jest to o tyle ciekawe, że na imprezie dominowała ofensywna piłka. Padło aż 171 goli, został tym samym wyrównany rekord w historii mistrzostw świata, a my i tak najczęściej mówiliśmy o tych, którzy dostępu do bramki bronili. Bramkarze Meksyku, Kostaryki, Argentyny i oczywiście wybitny Neuer z Niemiec. Ich grę zapamiętamy na długo - przekonywał Łasicki.
Więcej o zakończonym wczoraj mundialu w Brazylii - w nagraniu audycji z "4 do 4".
ac, pg