- Zawsze oglądam filmy akcji i science-fiction. To mnie odpręża i nie wymaga wysiłku intelektualnego - mówi jeden z słuchaczy Czwórki. - Kiedy jestem smutna, staram się wybierać thrillery - wtóruje mu słuchaczka, a kolejna radzi, by - jeśli już wybieramy komedie - zrezygnować z tych romantycznych, bo one nigdy nie działają.
Martyna Harland, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej jest jednak zdania, że komediami należy "leczyć" wyłącznie niewielkie obniżenia nastroju, na przykład spowodowane jednorazowym sporem z kolegą w pracy. Komedie pomagają nam się zrelaksować. Poważne problemy jednak wymagają już "poważniejszych" rozwiązań.
- Zachęcam więc do tego, by, poprzez film, spotkać się z negatywnymi emocjami, które mamy. Są one nam w życiu potrzebne w takim samym stopniu, jak emocje pozytywne. Nie można ich wypierać - mówi gość "4 do 4" . - Jeśli wybierzemy więc obraz dotyczący ważnego, trudnego problemu, zderzymy się z naszymi lękami i obawami, ale na bezpiecznym, filmowym gruncie.
Martyna Harland w Czwórce
Wybrać właściwy film we właściwej sytuacji jest jednak bardzo trudno. - Jeśli kobieta straci dziecko, terapeuta z pewnością nie zaserwuje jej analogicznej historii - mówi Harland. - Film trzeba dobrać indywidualnie, po uprzednich rozmowach z pacjentem. Wszystko dzieje się stopniowo, bardzo powoli. Tu nie ma prostych recept.
Lekarstwem na miłosny zawód zaś, zdaniem ekspertki, bywają filmy, których bohaterom… także nie wiedzie się w życiu osobistym. - Istnieje teoria, w myśl której świadomość, że inni mają gorzej niż my nas buduje i poprawia nam nastrój - tłumaczy Harland. - Czujemy się lepiej, gdy widzimy, że inni mają w życiu jeszcze większe problemy.
(kd / ac)