Dziś (23 października) odbywa się konferencja, która zainauguruje kampanię "Godna Płaca dla wszystkich". Jak wynika z szacunków francuskiego Instytutu Mody 75% rzeczy w europejskich szafach zostało wyprodukowanych na Dalekim Wschodzie. Przedstawiciele Clean Clothes Polska twierdzą, że nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że produkujący je ludzie zarabiają około 40 dolarów miesięcznie, czyli około 120 złotych.
- Rozumiemy, że system produkcji odzieży działa tak, jak działa, czyli, że są długie łańcuchy dostaw. Rozumiemy też, że produkcja lokowana jest w Azji, ale to nie znaczy, że to może się odbywać bez zachowania jakichkolwiek standardów pracy - mówi Joanna Szabuńko, przedstawicielka koalicji Clean Clothes Polska.
Celem kampanii "Godna Płaca dla Wszystkich" jest wezwanie producentów odzieży do niewykorzystywania pracowników szyjących dla nich ubrania. W krajach takich jak Bangladesz koszty życia są tańsze. W Bangladeszu, Kambodży czy innych krajach azjatyckich panują dużo gorsze warunki pracy, pracownicy są mniej świadomi swoich praw, a i prawo jest dużo słabsze i nie zawsze przestrzegane. Wykorzystując tę sytuację producenci odzieży mogą zaoszczędzić.
Producenci odzieży widzą ten problem inaczej. - Ci, którzy wchodzą na dany rynek jako pierwsi ponoszą duże ryzyko i oczekują też wysokich zysków - mówi Jarosław Sadowski, główny analityk firmy Expander. - Stopniowo inni przedsiębiorcy widząc te wysokie zyski i również starają się zaistnieć na tym rynku, wejść na niego. Gdy rośnie popyt na pracowników stopniowo płace zaczynają rosnąć - wyjaśnia.
Clean Clothes Polska zauważa, że w tej sytuacji proces wzrostu wynagrodzeń jest bardzo powolny. Ekonomiści twierdzą, że odgórne wprowadzenie godnej płacy mogłoby przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
- Gdyby nagle, we wszystkich tych krajach, gdzie teraz produkowana jest odzież wzrosły wynagrodzenia to przedsiębiorcy musieliby też podnieść cenę, a wyższa cena przekłada się na spadek popytu na dane produkty - mówi Jarosław Sadowski. - Spadek popytu obniża produkcję i w efekcie producenci zmuszeni są zwolnić część pracowników.
Joanna Szabuńko uważa, że te spiralę można zatrzymać, bo wszystko jest w naszych rękach. - Myślę, że przekaz od konsumentów, że chcą kupować ubrania produkowane w sprawiedliwych warunkach mógłby wpłynąć na decyzje firm - mówi specjalistka. - Producenci słuchają swoich klientów - dodaje.
Pozostaje pytanie czy wolimy być fair czy mieć więcej w portfelu?
(pj)