- Od początku plan był taki, że chcemy na rowerach przejechać Saharę. Chodziło tutaj o pewnego rodzaju sprzeczność. Dla większości osób Maroko to plaże, woda, opalanie, zaś Sahara to wydmy i piach, czyli generalnie teren, gdzie rower nie ma prawa sobie poradzić - opowiada podróżnik. - My wybraliśmy właśnie ten piach i zmagania z nim na rowerze. Trzeba też sobie uczciwie powiedzieć, że Sahara jest w pewnym stopniu przejezdna. Są tam drogi żwirowe, utwardzone raz lepiej, raz gorzej, ale ogólnie przejezdne, chociaż nie brakowało momentów, kiedy musieliśmy nasze rowery zwyczajnie przenieść - dodaje.
Gość Czwórki poznał Maroko od strony mniej nastawionej na turystów. Nie znaczy to wcale, że mniej interesującej. - Tym bardziej, że i wschód kraju coraz częściej jest odwiedzany przez ludzi i inwestuje się tam w odbudowę zabytków, bazę turystyczną. My po drodze mieliśmy kilka miejsc, które zrobiły ogromne wrażenie. Nocowaliśmy albo w namiotach, albo w kazbach, czyli takich domach gościnnych, gdzie u kogoś rozkładaliśmy śpiwory. To taki inny świat trochę. Można zobaczyć to prawdziwe życie, obyczaje - wspominał.
Góry Atlas; foto: Michel Gagnon / Wikipedia
O ile jeszcze kiedyś problemem mogły być różnice kulturowe, obecnie się to zaciera. - Ludzie są bardzo otwarci, zaczynają postrzegać przyjezdnych przez pryzmat ich pieniędzy i inwestycji, a to przełamuje pewne bariery. Ale nie chcę przez to powiedzieć, że jest w tym coś wymuszonego i nastawionego tylko na zysk, w żadnym wypadku. Ta gościnność i otwartość są naturalne i im bardziej odsuwamy się od tych wielkich miast, centrów turystycznych, tym bardziej jest to widoczne - zapewnia rozmówca Krzysztofa Grzybowskiego.
Dla gościa "4 do 4" rowerowa wyprawa przez Maroko była pierwszą okazją do zetknięcia się z czarnym lądem. Na ile to, co przeżył i zobaczył pokryło się z jego oczekiwaniami? - Trudno to w ogóle porównać, bo to, co można zobaczyć oglądając różne filmy, relację z rajdu Paryż-Dakar, czy nawet czytając przeżycia innych podróżników, nie przygotowuje nas na to, co sami zastaniemy. Okazuje się, że jest to kraj wielowymiarowy, z bardzo bogatą kulturą. Islam narzuca pewne rzeczy, które dla nas są zupełnie obce. Warto o tym pamiętać. Niemniej wszystkie oczekiwania i wyobrażenia to nic w momencie, gdy można zobaczyć wschód słońca na Saharze. Tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć - kończy Toboła.
(ac,pkur)