Choć ruch na ulicach większości większych miast w Polsce rzeczywiście się zagęszcza, zdaniem Andrzeja Rechorowskiego z fundacji "Rower w mieście", zamiast posuwać się do radykalnych środków i ograniczać np. możliwości poruszania się po mieście na rolkach, czy desce, warto poszukać kompromisu i pogodzić rowerzystów, longboardzistów, kierowców aurt i rolkarzy. – Dla wszystkich trzeba znaleźć miejsce – mówi gość "4 do 4". – Nie ma innego wyjścia, bo ludzie chcą korzystać z różnych środków transportu.
Miejsce musi się więc znaleźć także dla tych, którzy preferują tzw. mobilność aktywną, czyli formy przemieszczania się, w które zaangażowane są ludzkie mięśnie. – To nie jest tak, że rowerzyści wywalczą sobie przestrzeń i infrastrukturę, a całą resztę trzeba zepchnąć gdzie indziej – mówi Rechorowski. – Problem funkcjonowania wspólnie na tych samych ulicach można dzięki kulturze osobistej.
Ważna jest także, zdaniem eksperta, edukacja i ustalenie zasad, których wszyscy będziemy przestrzegać. – Bo na tych pojazdach faktycznie można rozwinąć dużą prędkość, a nikt ze strony samorządów nie zajął się tą kwestią – mówi Rechorowski. – Bo gdyby w Warszawie ruszyła na przykład akcja "Miejsce dla wszystkich" i wyznaczono by miejsca, w których można poruszać się pieszo i te, w których można jeździć na rolkach, problem przestałby istnieć.
Równie palącą kwestią jest bezpieczeństwo pieszych, znajdujących się na drogach po zmroku. Tym tematem zajął się Sejm, który zdecydował niedawno, że wszyscy, spacerujący po ulicach po ciemku, poza terenem zabudowanym, zmuszeni będą nosić kamizelki odblaskowe.
(kd)