Martin Šulik , jeden z najwybitniejszych reżyserów słowackich był gościem specjalnym odbywającego się w Polsce festiwalu filmowego Tofifest. Słowacki filmowiec poprowadził na festiwalu masterclass, a wizycie reżysera towarzyszył duży przegląd filmów jego autorstwa. Pokazy przyciągnęły wielu chętnych, sam zainteresowany nie dał się jednak namówić na udział w projekcjach.
- Niektórych swoich obrazów nie widziałem od 15 lat i na razie nie zamierzam tego zmieniać. Po co mam do nich wracać, skoro już raz je oglądałem - śmieje się Martin Šulik. - Ale są też takie, które oglądam z przyjemnością. Mój ulubiony film to "Wszystko, co lubię", bo gra w nim mój ojciec.
Šulik uznawany jest za najważniejszego słowackiego reżysera od czasów "aksamitnej rewolucji". Głównymi tematami jego filmów są: poszukiwanie własnej tożsamości, przywiązanie do tradycji, wartości i miejsca swojego pochodzenia.
- Wydaje mi się, że filmowiec nie może myśleć uniwersalnie - twierdzi rozmówca Kasi Dydo i Kuby Kukli. - Oczywiście, przyglądając się światu można znaleźć historie, które mają ponadczasowe przesłanie. Ale zawsze trochę mocniej jest się związanym z tym kawałkiem świata, w którym się żyje, wychowuje dzieci. Który, po prostu, się lepiej zna.
Mimo lokalnego wymiaru filmy Šulika są rozumiane i bardzo chętnie oglądane na całym świecie. W Toruniu reżyser pokazał m. in. swój najnowszy obraz zatytułowany "Cygan". To opowieść o czternastolatku, którego ojciec ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. W 2011 roku film był słowackim kandydatem do Oscara.
W jednym z wywiadów artysta przyznał: "W Polsce mam najlepszych odbiorców. Jak chcę coś przeczytać o swoim filmie, sięgam do waszej prasy, gdzie są oceniane bardzo różnorodnie i pozytywnie". Reżyser nie szczędzi także pochwał polskim filmowcom, choć zauważa, że nasza kinematografia nie jest już tak doceniana na Słowacji, jak za czasów jego studiów w Bratysławie: - Mam wrażenie, że w ciągu ostatnich 20 lat związki, jakie łączyły kiedyś Polskę, Czechy i Słowację oraz Węgry, pogorszyły się. Mało dociera do nas informacji o polskim kinie. Owszem, kilka nagradzanych produkcji pokazuje nasza telewizja. Ale 6 tytułów na rok to stanowczo za mało - kończy Martin Šulik.
kul