Doskonale pamiętam tamten dzień, kupowane hurtowo testy i dwie kreski, które układały się w tysiące komunikatów. O zmianie życia. O odpowiedzialności. O kompletnie nieznanym lądzie... Tamtego dnia do mojego życia weszły na stałe lęk i nieznany wcześniej rodzaj radości.
Pierwszą i najlepszą decyzją było założenie bloga. Od 56 miesięcy notuję. Robię to dla siebie i dla dzieci. Tak bardzo chciałabym sama móc poczytać wspomnienia własnej mamy z czasów, gdy byłam maleńka! Z dzieciństwa mam skrawek taśmy, na której seplenię wierszyk o pokoiku. Słuchałam tego milion razy po to właśnie, aby usłyszeć mamę i tatę, i to jak do mnie słodko mówili. Siegnąć tam, gdzie nie sięgają moje wspomnienia. Nie wiem, czy moje dzieci ucieszą się z mojej kroniki, ale jest przecież szansa, że będą do mnie podobne…
No właśnie. Czasami sama czytam swoje zapiski, aby powspominać albo sprawdzić – jak było, co czułam, co myślałam na poszczególnych etapach wtajemniczania w byciu mamą. Nie udało mi się uniknąć wielu błędów, miałam i mam mnóstwo wątpliwości co do samej siebie, bywa że uginam się pod odpowiedzialnością. Ale wystarczy, że zajrzę pod datę 9 maja 2007 i od razu widzę to zdanie: "była 10.40 kiedy urodziłam się na nowo". Brzmi to jak z kiepskiej piosenki, ale niczego z tych dni, miesięcy i lat nie oddałabym za największe skarby świata.
"Mama nieidealna" jest o mnie i o moich dzieciach, ale macierzyństwo to arcyciekawy paradoks. W tym samym momencie jest to doświadczenie powszechne i unikalne, wyjątkowe.
Może dlatego z jednej strony mamom łatwo się dogadać i szczerze porozumieć, wymienić doświadczenia, a z drugiej każda zostaje sama z własnymi intuicjamim i wyjątkami od każdej z zasad.
Szukam, cały czas szukam odpowiedzi na pytanie, co to znaczy być dobrą mamą. Stawka - wiadomo - najwyższa. Konkurencja bardzo trudna – im dalej tym więcej wyzwań i rozterek. Czy dobrze postąpiłam, zdecydowałam, zareagowałam? Czy dziecko musi jeść, aby żyć, czy dzieci muszą chorować, czy muszę lubić dinozaury, czy mam prawo nie lubić piosenek dla dzieci? Czy muszę nosić w chuście, choć pęka mi kręgosłup, czy powinnam czytać te wszystkie księgi o prawidłowym rozwoju lub brnąć przez niby zabawne poradniki? Czy rozsądne jest czytanie Muminków dwulatkowi, gdy nie ma się ochoty na opowieści wesołej koparki, czy marnuję geniusza powstrzymując czterolatka przed pisaniem?
Agnieszka Szydłowska (Trójka)
agnieszka.szydlowska@polskieradio.pl