Pierwsza jest granatowa, druga zielona. Z każdej okładki bije dobrze mi znany napis "Poczytaj mi, mamo".
Przyznam, że gdy usłyszałam, że Nasza Księgarnia postanowiła w paru tomach zebrać książeczki z serii, nie byłam zachwycona. Pomyślałam, że to kolejne wydawnictwo jubileuszowe, bo "Poczytaj mi, mamo" zostało wydane z okazji dziewięćdziesiątych urodzin Naszej Księgarni, będzie obfitowało w jakieś nowe, niby lepsze ilustracje. Ogromne było moje zaskoczenie, gdy zajrzałam do środka, oprócz znanego loga na okładce (tego z rybką, królikiem i domkiem) i tytułami, które czytałam jako mała dziewczynka ("Daktyle", "Kolczatek" czy "Niebieska dziewczynka"), odnalazłam starą szatę graficzną książek. Obok znamienitych dziecięcych autorów jak: Danuta Wawiłow, Janina Porazińska czy Joanna Papuzińska i wielu innych, znalazły się rysunki m.in. Edwarda Lutczyna, Zdzisława Witwickiego czy Julitty Karwowskiej-Wnuczak - te prawdziwe z dawnych lat.
To doskonałe ilustracje i doskonałe treści. To książka dla dzieci, chyba w każdym wieku - rytmiczne "Daktyle" czy "W areoplanie" (ta opowieść w księdze drugiej) nadają się już dla roczniaków, a opowieść o niebieskiej dziewczynce zachwyci też tych, co już chodzą do szkoły.
Napisałam, że "Poczytaj mi, mamo" to książki dla dzieci, ale nie ukrywajmy to również świetna zabawa dla dorosłych, powrót do przeszłości. Mnie się od razu przypomniał czerwony dywan z dziecięcego pokoju, na którym z mamą czytałyśmy te historyjki, czy "poczytajki" jak nazywają je redaktorzy wydawnictwa. Dziś na dywanie (choć już nie tym czerwonym) czytam je mojemu synowi.
Paulina Jakubowska
P.S. "Poczytaj mi, mamo" mogą czytać także tatusiowie.
"Poczytaj mi, mamo" to również propozycja naszego Klubu Książkomaniaka