Dane z satelitów wskazują, że niewielka ilość materii przetrwała przejście przez peryhelium.
Tuż po zbliżeniu sytuacja wyglądał jednak fatalnie: obraz z sondy SOHO pokazywał coraz słabszy ogon komety oraz brak jakiegokolwiek obiektu po drugiej stronie peryhelium. - W tej chwili jest już niemal pewne, że nic z komety C/2012 S1 ISON nie przetrwało przejścia w pobliżu Słońca. Co więcej, jest prawdopodobne, że ta kometa nawet nie zbliżyła się do peryhelium swej orbity - donosił portal Kosmonauta.net.
Kometa już 2-3 dni temu kometa zniknęła w łunie Słońca i nie można jej obserwować z Ziemi. Kometa C/2012 S1 (ISON) weszła wówczas w pole widzenia satelity SOHO. - Wszystko wskazuje, że jest w dobrej formie - donosił jeszcze wczoraj serwis SpaceWeather.com.
Pożegnanie z ISON trwało od dłuższego czasu. Kilka dni temu media obiegła informacja, że ISON nie istnieje, a nagły wzrost jej jasności był oznaką jej rozpadu. Astronomowie, analizując dane uzyskane na falach milimetrowych teleskopem IRAM w Hiszpanii stwierdzili, że natężenie linii molekularnych w widmach komety spadło. To sugerowało, że jądro komety albo przestało być aktywne, albo wręcz rozpadło się. Potem dane z sondy SOHO uspokoiły astronomów, że ciało nadal istnieje.
Co dokładnie teraz zostało z komety ISON, dowiemy sie w ciągu najbliższych godzin.
(ew/PAP/NewScientist)