- "Młyn i krzyż" to wyjątkowa propozycja dla miłośników kina. Najprawdopodobniej niczego podobnego w najbliższym czasie nie ujrzymy - zapowiedziała, grająca w filmie Charlotte Rampling.
"Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego to film, którego akcja dzieje się w 1564 r., kiedy to Bruegel namalował swoje dzieło. Malarz przedstawia w nim ostatnią drogę Chrystusa, ale umieszcza ją nie w Jerozolimie, ale we współczesnej mu Flandrii (to historyczna kraina w obecnych granicach Holandii, Belgii i Francji). Tym samym wątek cierpienia Chrystusa artysta splótł z martyrologią swoich rodaków prześladowanych z powodów politycznych i religijnych przez rządzącą tam wtedy hiszpańską inkwizycję. W ten sposób film Majewskiego jest kontynuacją idei Bruegla, który w XVI w. - za pomocą swojej twórczości - apelował o szacunek dla drugiego człowieka i tolerancję wobec odmiennych poglądów.
W filmie przedstawione są losy kilkunastu postaci z obrazu m.in. młynarza, roznosiciela chleba, matki z grupką małych dzieci, a także młodego mężczyzny, którego skazano na okrutną śmierć przywiązując go do koła na wysokim palu, by zadziobały go kruki. W jednej ze scen widzimy także okrucieństwo hiszpańskich żołdaków zakopujących żywcem młodą kobietę. XVI-wieczni bohaterowie "Drogi na Kalwarię" ożywają na oczach widzów, a kamera odkrywa przed nimi pojedyncze fragmenty obrazu, by w finale ukazało się całe dzieło Bruegla wiszące na jednej ze ścian Kunsthistorisches Museum w Wiedniu.
Aby dowiedzieć się jak Lech Majewski wspomina pracę nad filmem, wystarczy kliknąć TU.
- To wyjątkowo udany eksperyment artystyczny, który można porównać do ponownego wymyślania koła - ocenił z uśmiechem grający w filmie Rutger Hauer (pamiętany z roli w filmie "Łowca androidów" w reż. Ridleya Scotta). - W filmie chodziło przecież o to, by sztukę sprzed ponad czterystu lat połączyć z współczesną sztuką filmową - podkreślił aktor, który jako Bruegel w jednej z najważniejszych scen filmu omawia tajemnice swojego malarstwa i udowadnia towarzyszącemu mu kolekcjonerowi sztuki (w tej roli Michael York), że artysta jest w stanie - za pomocą obrazu - zatrzymać czas i świat.
Amerykańsko-francuski krytyk sztuki Michael Francis Gibson, którego esej właśnie pod tytułem "Młyn i krzyż" zainspirował polskiego reżysera i stał się podstawą scenariusza do filmu wyjaśnia, że pomysł Majewskiego, by przedstawić obraz Bruegla za pomocą filmu fabularnego, a nie dokumentalnego, jak chciał na początku, był dla niego niespodzianką. - Wydawało mi się wtedy, że trudne nie jest przedstawienie materii obrazu, ale przede wszystkim idei zawartej w dziele Bruegla - zaznaczył.
Charlotte Rampling i Rutger Hauer stwierdzili zgodnie, że "Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego to prawdziwa rewolucja w kinie i sztuce.
Film miał światową premierę pod koniec stycznia na największym festiwalu filmu niezależnego w Sundance (USA), następnie w Europie na festiwalu filmowym w Rotterdamie oraz w paryskim Luwrze. "Młyn i Krzyż" trafi na ekrany polskich kin 18 marca (piątek).
Aby dowiedzieć się co na temat filmu mówi Lech Majewski, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku, która znajduje się w boksie "Posłuchaj" po prawej stronie artykułu.
(mz, pap)