Bruce Lee, mistrz chińskich sztuk walki i ikona kina akcji, prawie 40 lat po swojej śmierci ciągle elektryzuje całe pokolenia i tysiące młodych ludzi. Jego ostatni film, "Wejście smoka" z 1973 roku, stał się legendą kina akcji na całym świecie, w tym również w Polsce. Był to najchętniej oglądany przez nas film w pierwszej połowie lat 80., w trudnych czasach stanu wojennego. W 1978 roku, w czasie pierwszego kinowego pokazu filmu w warszawskim kinie Iluzjon, pod naporem tłumu popękały szyby. A kto nie miał plakatu Bruce’a Lee nad łóżkiem?
Fenomen Bruce’a Lee posłużył młodemu polskiemu dramaturgowi, Mateuszowi Pakule, jako inspiracja do rozprawienia się z mitem męskości w scenariuszu nowej sztuki Teatru Łaźnia Nowa w Krakowie. Spektakl "Wejście smoka. Trailer" ma być utrzymany w konwencji pastiszu i być pretekstem do analizy relacji mistrz-uczeń, ojciec-syn, wojownik-mięczak, szef-podwładny. Bruce’a Lee zagra oczywiście Jan Peszek, zaś jego syna, Brandona – syn Jana, Błażej Peszek.
Jan i Błażej Peszkowie trenują w klasztorze Shaolin, fot. D. Kozłowski
- Wydaje mi się, że każdy mężczyzna ma kawałek Bruce’a Lee w sobie. I czy to jest zjawisko pozytywne, czy negatywne – to jest zupełnie inna kwestia. Ale jest to zjawisko, które prowokuje podróż w stronę tajemnicy tego marzenia o wszechmocy, wszechwładzy, samodoskonaleniu się i wszechodporności, które jest w pewnym sensie przekleństwem prawie każdego mężczyzny – mówi Bartosz Szydłowski, reżyser spektaklu.
Relacja ojciec-syn jest w spektaklu, jak twierdzi Jan Peszek, podstawowa. Między Bruce'em a Brandonem toczy się niezwykła, tajemnicza walka.
- Syn, który chce dorównać ojcu. Ojciec, który jest dla syna autorytetem. Syn, który zawsze podąża śladem ojca. Wszyscy mnie pytają, jak się czuję, będąc synem Peszka. Czuję się tak, jak się czuję, oczywiście. Jest to naturalne, nie ma co z tym walczyć, aczkolwiek warto się z tym zmierzyć i temu się przyjrzeć, korzystając z relacji Bruce - Brandon - mówi Błażej Peszek.
Niekonwencjonalne metody mogą prowadzić do oszałamiających rezultatów. Bartosz Szydłowski wpadł więc na pomysł, aby wyruszyć w podróż drogą Bruce’a Lee. Pięcioosobowa ekipa szukała jego śladów, najpierw w Hongkongu. Tam Peszkowie, przebrani za postaci z filmu odwiedzali miejsca, w których kręcone były ujęcia "Wejścia smoka". Nagrywali własne materiały, czytali tekst sztuki na nowo, przeprowadzali wywiady i szukali osób, które spotkały się z Bruce’em. Potem ruszyli do klasztoru Shaolin, gdzie wszyscy troje brali udział w kursie kung-fu. Jak donoszą, morderczym. Instruktor - Ian Huan - nie miał dla nich litości.
Jan i Błażej Peszkowie trenują w klasztorze Shaolin, fot. D. Kozłowski
Z okazji powrotu podróżników do Warszawy przypominamy dźwięki, przygotowane tuż przed wyprawą i wyemitowane w Radiowym Domu Kultury. Jan Peszek, Błażej Peszek oraz Bartosz Szydłowski opowiadają w nich o fascynacji Bruce’em Lee i o swoich nadziejach i lękach, związanych z podróżą.
Czy udało im się osiągnąć cel? Czy też spotkało ich rozczarowanie? Czy znaleźli ślady Bruce’a Lee w Hong Kongu? Jaki jest dzisiejszy klasztor Shaolin? Czy pobyt w klasztorze olśnił śmiałków? Jak zakończyła się wyprawa? I przede wszystkim, co oznacza słynne "hadziiiiia"?
Tego wszystkiego możecie dowiedzieć się, odwiedzając stronę projektu: www.wejsciesmoka.com.pl - tam znajdziecie blog z wyprawy, zdjęcia i filmy dokumentujące podróż.
A jakie efekty przyniosła podróż? Tego dowiemy się tak naprawdę we wrześniu, gdy w Łaźni Nowej w Krakowie wystartuje spektakl "Wejście smoka. Trailer".
Agnieszka Obszańska
agnieszka.obszanska@polskieradio.pl