Dla porównania cztery lata temu w 24 pierwszych spotkaniach turnieju kibice obejrzeli tylko cztery bramki w końcówce. Najwięcej - przed tegoroczną edycją - było ich w 2004 roku i cztery lata później, gdy zanotowano ich po 11.
Hubert Małowiejski, jeden ze współpracowników selekcjonera Adama Nawałki i szef banku informacji reprezentacji Polski, zaznaczył, że trudno na razie wyciągać daleko idące wnioski, ale wskazał, że na pewno przyczynił się do tego bardzo wyrównany przebieg ME.
- Nawet potencjalni faworyci w każdym meczu muszą zapracować bardzo mocno na to, aby zwyciężyć. Przykład spotkania Hiszpania - Czechy, gdy aktualni mistrzowie Europy dopiero w ostatnich chwilach rozstrzygnęli spotkanie na swoją korzyść. W wielu meczach wynik jest na granicy remisu i stąd między innymi taka sytuacja, że rozstrzygają się one w końcówkach - podkreślił.
Kłopoty z koncentracją?
Z kolei niemiecki napastnik Mario Gomez zwrócił uwagę, że w końcówkach zawodnicy mają problemy z koncentracją, gdy wcześniej przez ponad 80 minut walczyli z pasją i zaangażowaniem.
- Często w ostatniej chwili następuje gorączkowy zryw jednego z zespołów, wystarczy moment nieuwagi i pada bramka - zaznaczył.
Trener Niemców Joachim Loew z kolei ocenił, że takie zrywy charakteryzują zwłaszcza niżej notowane drużyny, dla których jest to turniej życia. - Rzucają one wówczas na szalę wszystkie siły, jakie mają w rękach i nogach - nadmienił.
Psycholog sportowy Paweł Habrat, który w przeszłości współpracował z piłkarską reprezentacją Polski, jako decydujące w przypadku tendencji do strzelania bramek w końcówkach wymienił narastające zmęczenie i kwestię koncentracji.
- Ważna jest wówczas umiejętność sięgania do swoich rezerw. Można powiedzieć, że przy zbliżonych umiejętnościach czysto piłkarskich wygrywa zespół lepiej przygotowany psychicznie - zaznaczył w rozmowie z PAP.
Niewiele goli we Francji
Odniósł się on także do faktu, że we Francji - jak na razie - generalnie pada bardzo mało bramek. Dotychczasowa przeciętna wynosi 1,96 na mecz, wobec 2,87 po 24 spotkaniach cztery lata temu. Jego zdaniem wpływ na to ma zbliżony poziom poszczególnych drużyn.
- Widać dużą profesjonalizację w przygotowaniu taktycznym i fizycznym, czego odzwierciedleniem są wyniki. Drugim aspektem jest to, że przy takich turniejach pojedyncze spotkania obarczone są większym ryzykiem. Zawodnicy nie chcą przede wszystkim przegrać i kalkulują - wyjaśnił.
Póki co w imprezie nie błyszczą gwiazdy, np. Szwed Zlatan Ibrahimović i Portugalczyk Cristiano Ronaldo.
- To złożony temat. Obrońcy są uczulani na to, by poświęcić większą uwagę najgroźniejszym ogniwom drużyny przeciwnej, które jednym zagraniem mogą przesądzić o losach spotkania. Te indywidualności zaś ściągają nieraz na siebie nawet kilku rywali, by stworzyć dogodną sytuację kolegom z reprezentacji. Bardzo często w przypadku takich imprez liczy się zespołowość, indywidualności grają "pod drużynę" - zaznaczył Habrat.
Pozytywnie ocenia on dotychczasową postawę Polaków. Według niego w przypadku biało-czerwonych wyróżnić można dwa elementy.
- Pierwszą jest zespołowość, zgranie i zrozumienie na boisku. Drugą zaś zaangażowanie zawodników wszystkich formacji. Jest ono widoczne nawet jeśli - jak w meczu z Niemcami - biało-czerwoni nie mają przewagi w posiadaniu piłki. Widać, że są odpowiednio zmotywowani i czują odpowiedzialność za drużynę. Grają z takim samym zaangażowaniem od początku do końca spotkania - chwalił podopiecznych Adama Nawałki psycholog sportowy.
pk