Czy Chorwacja istnieje bez Luki Modricia? To było jedno z głównych pytań, które można było sobie zadawać przed pierwszym gwizdkiem meczu bałkańskiego zespołu z aktualnymi mistrzami Europy.
Hiszpania pokazała w poprzednim spotkaniu dużą klasę, bezlitośnie ogrywając Turków 3:0. Chorwaci zaś mieli zwycięstwo z Czechami w kieszeni, ale ze stanu 2:0 pozwolili na to, by zrobiło się 2:2. Stracili punkty i wydawało się, że będą musieli pogodzić się z drugim miejscem w grupie. W dodatku stracili rozgrywającego, niekwestionowanego lidera drużyny, asa Realu Madryt, który dyryguje boiskowymi poczynaniami kolegów.
Wtorkowe spotkanie zapowiadało się jako szlagier, w którym żywiołowość Chorwatów zostanie wystawiona na próbę przez momentami metodycznych, grających swój ulubiony futbol, techniczny, bazujący na wymianie setek podań, w którym wykonawcy potrafią dziurawić defensywę. I największe atuty "La Furia Roja" znalazły potwierdzenie już na samym początku meczu.
Wynik otworzył Alvaro Morata, który wykończył koronkową akcję i wbił piłkę do pustej bramki po tym, jak nad interweniującym bramkarzem uderzał Fabregas. Wielu mogło zastanawiać się, ile bramek w dalszej części meczu podopieczni del Bosque będą w stanie zdobyć. Ale zawodnicy Chorwacji nie zamierzali się na podobny scenariusz zgadzać.
"Vatreni" to nie zespół, który można zdominować, który pozwoli sobie na oddawanie choćby metra boiska. Jeśli cofa się głębiej, można być pewnym, że za chwilę uderzy ze zdwojoną siłą lub wyprowadzi morderczy kontratak. Jeśli nie zostanie podyktowany dla niej rzut karny, obroni "jedenastkę" swoich rywali. To był popis woli, która zatriumfowała nad piłkarskimi umiejętnościami, bo te stały po stronie Hiszpanów.
Znacznie dłużej utrzymywali się przy piłce, tradycyjnie wymieniali mnóstwo podań, ale także grali niefrasobliwie w obronie. W 12. minucie David de Gea obronił strzał Nikoli Kalinica, ale dwie minuty później popełnił poważny błąd, po którym Ivan Rakitic z linii pola karnego trafił w poprzeczkę.
Tuż przed przerwą wyrównującą bramkę zdobył z najbliższej odległości Kalinić. Druga połowa była już wymianą ciosów, bo podopiecznym Ante Cacicia remis nie dawał nic.
Hiszpanie mogli rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść, kiedy holenderski sędzia Bjoern Kuipers odgwizdał przewinienie Sime Vrsaljko na Davidzie Silvie, choć w powtórkach telewizyjnych faulu obrońcy trudno było się dopatrzyć. Ramos uderzył jednak niemal w środek bramki i Danijel Subasic odbił piłkę. Wygląda też na to, że w interwencji bramkarzowi pomógł... Luka Modrić. Siedzący na ławce rezerwowych rekonwalescent, klubowy kolega zawodnika Realu Madryt przekazał instrukcję Darijo Srnie, a ten podał informację dalej do swojego golkipera.
Kiedy wydawało się, że pogodzą się z drugim miejscem w grupie, złe ustawienie De Gei strzałem w krótki róg wykorzystał Ivan Perisić.
W drugim meczu tej grupy Turcja pokonała Czechy 2:0 i zachowała szansę na awans do 1/8 finału jako drużyna z trzeciego miejsca. Chorwaci wygrali grupę i znacznie ułatwili sobie drogę w fazie pucharowej. Jak daleko zajdą? Po tym spotkaniu wiadomo, że są w stanie pokonać każdego.
Chorwacja - Hiszpania 2:1 (1:1)
Bramki: 0:1 Alvaro Morata (7), 1:1 Nikola Kalinic (45), 2:1 Ivan Perisic (87).
Żółta kartka - Chorwacja: Marko Rog, Darijo Srna, Sime Vrsaljko, Ivan Perisic.
Sędzia: Bjoern Kuipers (Holandia). Widzów 40 000.
Chorwacja: Danijel Subasic - Darijo Srna, Vedran Corluka, Tin Jedvaj, Sime Vrsaljko - Ivan Perisic (90+4. Andrej Kramaric), Marko Rog (82. Mateo Kovacic), Ivan Rakitic, Milan Badelj, Marko Pjaca (90+2. Duje Cop) - Nikola Kalinic.
Hiszpania: David de Gea - Juanfran, Gerard Pique, Sergio Ramos, Jordi Alba - Cesc Fabregas (84. Thiago Alcantara), Sergio Busquets, Andres Iniesta - David Silva, Alvaro Morata (67. Aritz Aduriz), Nolito (60. Bruno Soriano).
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl