Polska Marynarka w II Wojnie Światowej

Jak rodziła się flota

Ostatnia aktualizacja: 23.06.2017 06:00
"Kto ma państwo morskie, a nie używa go albo je sobie da wydzierać, wszytkie pożytki od siebie oddala, a wszytkie szkody na się przywodzi, z wolnego niewolnikiem się stawa, z bogatego ubogim, z swego cudzem" - pisał już w XVI wieku dyplomata Jan Solikowski. Jego myśl musiała pobrzmiewać w głowach twórców polskiej floty w II RP. Stanęli przed dużym wyzwaniem. Marynarka Wojenna musiała powstać od zera. Bez zaplecza, bez tradycji, z kadrą, która posługiwała się dotąd trzema różnymi językami.
Polskie jednostki w gdyńskim portcie
Polskie jednostki w gdyńskim portcieFoto: NAC

Kwestia dostępu odrodzonego państwa do morza była uważana za sprawę o znaczeniu prestiżowym, ale i strategicznym. Obecność Polski nad Bałtykiem traktowano jako jeden z podstawowych problemów polskiej racji stanu. Już 28 listopada 1918 Józef Piłsudski wydał rozkaz powołujący do życia Marynarkę Polską. Mimo, że Rzeczpospolita nie posiadała jeszcze wówczas formalnie dostępu do morza.

- Nawet najbogatszego państwa nie stać na zbudowanie floty wojennej - podkreślał kmdr dr Andrzej Drzewiecki. Zobacz film:

Pierwsze jednostki floty morskiej

Ostatecznie Polska otrzymała pas wybrzeża liczący 140 km. Do odrodzonego państwa nie został włączony Gdańsk, który wraz z otaczającymi go terenami został przekształcony w Wolne Miasto pod protektoratem Ligii Narodów. Ta decyzja położyła się długim cieniem na całym dwudziestoleciu międzywojennym.

– W 1920 roku, gdy z Paryża dotarła wieść o tym, że Polska będzie miała dostęp do morza, na Wybrzeżu wybuchła euforia. Z radości ludzie wchodzili do lodowatego Bałtyku – podkreślał kmdr dr Andrzej Drzewiecki.

Na obszarze przyznanym Polsce znajdowały się dwa małe porty na Helu i w Pucku. To w tym drugim miejscu 10 lutego 1920 roku gen. Józef Haller dokonał symbolicznych zaślubin Polski z morzem, zaś 28 kwietnia założono pierwszy port wojenny II RP. Niedługo potem zawinął do niego pierwszy okręt Marynarki Wojennej na Bałtyku, ORP "Pomorzanin". Ta niewielka (zaledwie 36 metrów długości) jednostka hydrograficzna została zakupiona prywatnie przez kapitana Józefa Unruga, ponieważ Polska nie miała jeszcze zdolności prawnych do dokonywania takich zakupów.

Władze II RP domagały się przekazania jej części okrętów z floty pokonanych w I wojnie światowej Niemiec, argumentując, że jednostki te zostały wybudowane dzięki zaborczej grabieży ziem polskich. W ten sposób do "Pomorzanina" dołączyły torpedowce "Kaszub", "Mazur", "Krakowiak", "Kujawiak", "Ślązak" i "Góral".

W trudnych warunkach

Kierownictwo nad nowopowstałą marynarką objął Kazimierz Porębski, doświadczony wilk morski, weteran I wojny światowej, podczas której walczył w carskiej flocie. Porębski był założycielem polskiej Marynarki Handlowej, Szkoły Marskiej i Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej.

Polska Marynarka Wojenna rodziła się w trudnych warunkach. Młode państwo musiało wywalczyć sobie granice, szczególnie na wschodzie, gdzie skąd nadciągała bolszewicka nawała, i scalić trzy odmienne pod każdym niemal względem obszary w jeden organizm. Umacnianie floty i budowanie zaplecza dla niej w tych warunkach graniczyło z cudem.

Dopiero zażegnanie niebezpieczeństwa ze strony Rosji bolszewickiej pozwoliło zastanowić się nad umocnieniem pozycji Rzeczpospolitej nad Bałtykiem. Głównym problemem był brak odpowiedniej bazy, zarówno handlowej jak i wojennej. Na miejsce przyszłego głównego portu została wybrana Gdynia. To tam powstał w połowie lat 20. nowoczesny port marynarki.

Flota mała, ale nowoczesna

To także wówczas wiceadmirał Kazimierz Porębski i jego następca na stanowisku szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, wiceadmirał Jerzy Świrski, rozpoczęli realizację ambitnego planu rozbudowy floty. Idée fixe Świrskiego było utworzenie Marynarki Wojennej, która nawet jeśli nieliczna, miała imponować nowoczesnością. Flotę złożoną z niewielkich i przestarzałych jednostek o nikłej wartości bojowej miały wkrótce uzupełnić znacznie nowocześniejsze jednostki.

W celu realizacji tej koncepcji, Polska zamówiła w stoczniach francuskich dwa kontrtorpedowce (tam powstały ORP "Wicher" i ORP "Burza") i stawiacz min (późniejszy ORP "Gryf") oraz trzy okręty podwodne (ORP "Wilk", "Żbik" i "Ryś"). W tym samym czasie zaczęły powstawać umocnienia na Helu i sformowano morski dywizjon lotniczy.  

W brytyjskiej stoczni Cowes na polskie zamówienie zbudowano dwa niszczyciele (ORP "Grom" i ORP "Błyskawica"). W ten sposób w 1932 roku sformowano dwa dywizjony: Łodzi Podwodnych i Kontrtorpedowców. Ten pierwszy w 1939 roku zasilił oceaniczny okręt podwodny ORP "Orzeł" zbudowany w stoczni holenderskiej. Niedługo potem dołączyła do niego siostrzana jednostka – "Sęp", który został przetransportowany do Polski przed ukończeniem budowy w obawie przed tym, że okręt nie zdąży dotrzeć do kraju przed wybuchem wojny.

Nowoczesna Polska Marynarka Wojenna w chwili wybuchu II wojny światowejbyła zbyt mała, aby stawić czoła potężnej niemieckiej Kriegsmarine. Okrętach, takie jak "Błyskawica", "Grom" i "Burza" nie ustępowały jednostkom zachodnich aliantów. Admirał Józef Unrug lubił powtarzać marynarskie porzekadło, że "to nie okręty, a ludzie walczą".

bm