Premiera spektaklu "Skazany na bluesa" odbędzie się wieczorem w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. - Zainteresowanie premierą jest olbrzymie. Ryszard Riedel to jest przecież ikona Śląska. Dzwonią ludzie z całej Polski i pytają o bilety. Mamy dziewięć spektakli zaplanowanych w marcu. Bilety sprzedają się błyskawicznie - mówi dyrektor Teatru Robert Talarczyk.
Dodaje, że to nie jest pierwsze wydarzenie muzyczne w Teatrze Śląski. - Wprowadziliśmy cykl "Muza w Śląskim". Pojawiły się wybitne artystki sceny rockowej. Na koniec czerwca planujemy koncert zespołu FBB, czyli kapeli Tomka Kowalskiego, który gra w naszym spektaklu postać Ryśka Riedla - opowiada Robert Talarczyk.
Czy przedstawienie "Skazany na bluesa" jest już dopięte na ostatni guzik? - Wszystko wydaje się dopracowane, ale wiadomo, że to materia dość skomplikowana. Ten spektakl ma z jednej strony formę teatralną, a z drugiej - koncertu rockowego. Wszystko może się wydarzyć. Mieliśmy kilka prób z publicznością, to jak ludzie reagują w sposób spontaniczny, ale nieobliczany, sprawia, że sam jestem ciekaw, co się wydarzy na premierze. Teraz blues tętni w tym teatrze, zadomowił się w pluszowych fotelach - śmieje się Robert Talarczyk.
Sebastian Riedel opowiada Piotrowi Baronowi, że myślał kiedyś poważnie o uprawianiu fotografii. - Ale nie udało się i zostałem z tym, co robię, czyli cały czas muzykuję. Tata wpływał na mnie nieświadomie, nawet poprzez to, że słuchał bardzo dużo muzyki i prawie non-stop, z przerwą na sen. Poznałem dzięki niemu Jimiego Hendrixa, The Allman Brothers Band. Nawet dziś to nie jest muzyka popularna, wtedy tym bardziej. Porwały mnie te dźwięki. Miałem marzenie, żeby grać, żeby z tego żyć. Po śmierci ojca, gdy zostaliśmy sami, tu niedaleko był klub, w którym zagrałem pierwsze jam session i przywiozłem z tego pierwsze pieniądze. Musiałem to ciągnąć dalej, musimy z czegoś żyć - mówi Sebastian Riedel.
Ewa Kutynia - aktorka, która gra w spektaklu rolę żony Ryśka Riedla - mówi, że to było duże wyzwanie i duży stres. - Nie próbowałam odtwarzać niczego, nie próbowałam się upodabniać. Wysłuchałam tylu informacji, jakie były dostępne i gdzieś ta postać we mnie została. Myślałam o tym, czym dla mnie jest ta rola, co powinnam zrobić. Stwierdziłam, że moim zadaniem jest pokazanie miłości, która trwa mimo wszystko, mimo upływu czasu i trudności - mówi aktorka. - Ta kobieta walczyła o miłość, ten związek nie był łatwy - twierdzi. Dodaje, że cały zespół Teatru Śląskiego zgodnie pracował przy spektaklu. - Od dawna nie doświadczyłam tak zgranej zespołowości. Wszyscy bardzo rzetelnie podchodzili do tej pracy i oddali swoje serce. To nie było rzemiosło, wszyscy się bardzo zaangażowali. Cała ta historia porywa, ma taki potencjał emocjonalny, że nikt nie zostaje obojętny - mówi Ewa Kutynia.
Zdaniem Arkadiusza Jakubika, reżysera spektaklu, trudność przedsięwzięcia polega na tym, że na scenie spotkają się różne, pozornie nie przystające do siebie energie i przestrzenie. - Mam na myśli spektakl dramatyczny, ale również energię koncertu. Mamy znakomitych muzyków grających na żywo, mamy fantastycznego odtwórcę głównej roli, który od czasu do czasu zamienia się w rockowego frontmana - opowiada artysta.
Piotr Baron i Arkadiusz Jakubik, fot. Gabriela Darmetko/PR
- Dla mnie Ryszard Riedel jest absolutnie świętą, przeklętą śląską ikoną. Stanowi centrum śląskiego ikonostasu, obok Świętej Barbary, Najświętszej Marii Panny z Dzieciątkiem, górnika i przecudownych gołych bab o obfitych rubensowskich kształtach. Nie chcieliśmy zrobić przedstawienia o narkotykach, o ćpaniu. Chcieliśmy zrobić przedstawienie o człowieku, o śląskiej ikonie, o samotności. Ryszard Riedel, jak mało, który twórca został obdarzony umiejętnością prostego przekazywania emocji. To była muzyka, która jednoczyła subkultury - dodaje reżyser.
Tomasz Kowalski - odtwórca głównej roli - mówi, że o castingu dowiedział się przypadkiem. - Rysiek to tak niesamowita postać, że musiałem jechać i spróbować. Nie miałem pojęcia, jak to wygląda naprawdę. Pojechałem na wariata, nie zdawałem sobie sprawy z tego, co mnie czeka. Gdybym wiedział, to bym się kilka razy zastanowił. Okazało się, że to bardzo ciężka praca, ogromny trud i emocje. Jednak było warto i nie żałuję ani sekundy. Najbardziej istotne jest przekazanie emocji. Nie jestem aktorem i nie mam doświadczenia i wszystko, co tam robię, jest moje. Być może dlatego ta postać w moim wykonaniu będzie wiarygodna - twierdzi Kowalski.
Aktor Adam Baumann, który w spektaklu gra ojca Riedla, mówi, że wiele razy rozmawiał z żoną muzyka Małgosią i jego dziećmi, czyli Sebastianem i Karoliną. - Dzieciaki były zakochane w dziadku, natomiast relacje ojca z Ryśkiem były bardzo kulawe. On miał skomplikowany charakter. To, co robił Rysiek, było zupełnie nie w smak ojcu. Matka była trochę inna, łagodniejsza, a ojciec dość surowy - podsumowuje aktor.
Obecny wokalista grupy Dżem Maciej Balcar twierdzi, że bardzo dobrze znał repertuar zespołu. - Wychowałem się na nim. Teksty, które pisał, potrafią tak przylgnąć, że w pewnym momencie stają się własnymi. Bardzo często są pewnymi wskazówkami w życiu, drogowskazami. Śpiewając piosenki Ryśka, cały dowcip polega na tym, żeby nie wywracać interpretacji do góry nogami, a z drugiej pokazać to po swojemu. Myślę, że Tomek na scenie właśnie to pokaże - mówi Balcar.
Zapraszamy do wysłuchania wszystkich rozmów. "LP Trójki" można słuchać w każdy piątek od godz. 9.00 do 12.00.
(mp/mk)