Polskie Radio

Rozmowa dnia: Lech Wałęsa

Ostatnia aktualizacja: 02.08.2014 08:15
Obserwuj nas na Google News
Audio
1 plik
  • Przed startem 71.Tour de Pologne z byłym prezydentem Lechem Wałęsą rozmawiał Tomasz Zimoch (Sygnały dnia/Jedynka)

Tomasz Zimoch: 71. Tour de Pologne startuje pod hasłem „25 lat po wolnych wyborach”, po czymś szczególnie znaczącym dla Polski. Patronat nad startem objął pan prezydent Lech Wałęsa. Panie prezydencie, kiedy pan widzi Bramę Stoczni, kiedy pan widzi Stocznię, to przypomina się to wszystko?

Lech Wałęsa: Tak, to się mi płakać chce, że miejsce takiego wielkiego zwycięstwa, miejsce, które wiele razy próbowało walczyć i do tego zwycięstwa doprowadzić, nie byliśmy w stanie utrzymać i zabezpieczyć. Hańba dla wszystkich, dla mnie też zresztą. Ja nie mówię, byśmy podtrzymywali zakład nierentowny, ja nie mówię, byśmy nawet robili statki, ale to miejsce w cały gabarycie należało zachować w podzięce za zwycięstwo, a jednocześnie też i miejsce, w którym mamy szukać następnych zwycięstwa. A problemów przed Europą, światem, Polską naprawdę jest dużo. I z tego miejsca można by proponować zwycięstwa. I takie miałem założenia, ale nie udało mi się tego dokonać.

Wielkie rzeczy przecież się dokonały.

Proszę pana, tak, tylko że mamy pomniki, kto kogo więcej wymordował, kto kogo więcej zabił, takie pomniki mamy, a pomnik, który pokazał, że mimo wielkich różnic, mimo wielkich pretensji usiedliśmy i poszukaliśmy rozwiązań. Jakie zamysły były, to inna sprawa, no ale jednak w sumie doprowadziliśmy do pięknych zwycięstw i piękną szansę zbudowaliśmy w taki sposób, a nie szabelką. Pomniki pięknych zwycięstw, przyszłości jakoś na razie nie doceniamy.

Gdy stanie tu 170 kolarzy, to chciałoby pana zapytać: panie prezydencie, zmienił się wygląda tej Stoczni, tej Bramy?

O, zmienił się, tylko to już jest nie Stocznia, to już jest coś pięknego, fajnego, tylko nie to. I oczywiście może kiedyś w jakiś sposób to zabudujemy, tak, żeby jednak ten pomnik, inny wprawdzie, ale jednak tym pomnikiem był. To, że z tego miejsca wyszła jedność niemiecka i jedność europejska, i dołączenie Polski do cywilizacji zachodniej, to są fakty ogromne, no ale... No tak, ale na razie ta Stocznia płaci tylko rachunki.

A gdyby któryś z kolarzy – Amerykanin, Francuz, Włoch czy Rosjanin – zapytał: panie prezydencie, ja bym za panem też poszedł.

To był krok wielki na drodze, ale musiały nastąpić następne, które do końca zburzyły tamten porządek i przyniosły nam pełne zwycięstwo. Ktoś powie: tak, ale w tamtym ograniczonym były największe osiągnięcia. To prawda, no ale wolność jest albo jej nie ma.

Gdyby ktoś z tych kolarzy zapytał: a co tu było najtrudniejsze? Przecież wielu nie było jeszcze na świecie.

Przeciwstawienie się koncepcji komunistycznej. Komunizm miał prostą filozofię: nie pozwolić im się zorganizować. Każda próba niezależnego zorganizowania była tępiona, niszczona, jednocześnie pokazywano nam: czy nie widzicie, że tu jest ponad 200 tysięcy żołnierzy sowieckich? Czy nie widzicie, że naokoło Polski stoi ponad milion żołnierzy sowieckich? A kogo wy reprezentujecie? A ilu was jest? Tymi metodami nas tak bardzo poniżono, że uwierzyliśmy w to, że jesteśmy tak mali i tak słabi. Natomiast należało się temu przeciwstawić, no ale nie mieliśmy siły, bo rozbijano nas. I tutaj mieliśmy szczęście, kończyła się druga tysiąclatka chrześcijaństwa, dostaliśmy w prezencie papieża Polaka i on nas zorganizował do modlitwy, a to zorganizowanie opozycja była w stanie wykorzystać i poprowadzić do boju.

Każdy z kolarzy będzie miał ten oto program i na pierwszej stronie widzi pan prezydent? Pana zdjęcia.

Wie pan, no, co by nie powiedzieć, niezależnie od wszystkiego to jednak byłem na czele tej walki przez wiele, wiele lat, i rozgrywałem ją chyba nieźle, bo jednak krew się nie polała.

Uśmiecha się pan, jak widzi pan swoje zdjęcie sprzed lat.

Byłem młody, szkoda mi tamtych lat. Nie szkoda mi komuny i tak dalej, ale tamtych lat mi trochę szkoda.

To wyścig kolarski. Pan lubił rower? Pan miał przygody z rowerem?

Lubiłem rower, tylko że byłem za biedny, żeby mieć rower w swoim czasie. Ja jestem rocznikiem wojennym, była bieda, rowerów właściwie chyba nie było nawet takich małych, tak że pokolenie zaraz powojenne i wojenne nie stać było nas na rowery, dopiero miałem rower, kiedy miałem chyba 17 lat, w zawodówce kupiłem sobie rower za trzysta złotych. No i miałem rower, bardzo lubiłem rower. Do dzisiaj mam dwa rowery, jeden mam z Litwy. Kiedy byłem prezydentem i byłem z wizytą na Litwie, proszono mnie, by zbudować jak najwięcej przejść granicznych między Polską a Litwą, a ja wkurzyłem się i powiedziałem: tu nie będzie żadnej granicy, ja tu przyjadę na rowerze, bez błotników, bez dzwonka, złapię rybkę w Wilejce i nikt mnie nie zatrzyma. I kiedy Litwa weszła do Unii Europejskiej, przypomniano sobie i uchwałą parlamentu ich przyjęto uchwałę, że Lech Wałęsa dostanie rower, żeby mógł przyjeżdżać zgodnie z tym, co zapowiedział.

A ten drugi rower?

Drugi rower to już kupiłem, bo to chyba wcześniej kupiłem, a ten później dostałem, tak to chyba było. I jeżdżę jeszcze trochę, ale mam mało czasu.

Czy kolarstwo porwało pana jako sympatyka sportu?

Tak, pamiętam te ładne jazdy Królaka, Szozdy, Szurkowskiego i Mytnika. To był ten chyba patriotyzm, taki wyzwolony patriotyzm, wygraliśmy to był kłam tej propagandzie, która nas poniżała, że zwyciężamy, ładnie jedziemy. Tak że łączyliśmy chyba to, no i dlatego to było takie ładne.

Szurkowski, mistrz świata.

No właśnie, Szozda, Szurkowski, Królak wcześniej, o, z tą pompką, z tym, jak tam się gdzieś przeciwstawił Rosjanom. Więc to chodziło wszędzie jako właśnie patriotyzm, jako wielkość Polaka.

Panie prezydencie, kolarstwo to jedna z najtrudniejszych dyscyplin sportowych, walka ciągła.

Dla mnie kolarstwo jest piękne, tylko że ja nie mogę długo wysiedzieć na siodełku rowerowym i kombinuję różne rzeczy i nie wychodzi mi to. Gdybym tu wytrzymywał lepiej, to więcej bym jeździł. Ale może gdybym z kolei odwrotnie – więcej jeździł, to może bym i zahartował części ciała. Tak że ja lubię rower i on jest dobry, tylko że na jakieś takie większe rzeczy... Jak ja sobie na soboty, niedziele jeżdżę, to nie bardzo, trzeba codziennie jeździć, wtedy człowiek się i organizm przystosuje, a takie jeżdżenie od przypadku do przypadku to nie bardzo.

Panie prezydencie, a kolarstwo nadal pana pociąga? Tour de France, ostatnie sukcesy Rafała Majki?

Właśnie, bardzo mnie to pociąga, bo jak mówię, to są niespełnione nadzieje w związku z sytuacją, w jaką byłem umiejscowiony w tamtym czasie. A więc to mnie pociąga, niespełnione nadzieje, niewyczerpane możliwości, to wszystko powoduje, że człowiek zostaje z sympatią. Gdybym miał rower, jak dzieckiem byłem, gdybym potem trochę trenował, to... Ja nogi mam dość dobre. No tak, ale nie dano mi to. Więc Królak mógł wygrywać, a ja nie.

Dla wielu tych kolarzy, którzy rozpoczną walkę, pan jest legendą.

Tylko się cieszyć, natomiast czy tak jest? Wie pan, już są młode wilczki. Takie jest życie i w związku z tym starsi coś tam pamiętają, młodsi coraz bardziej szukają nowych bohaterów, no i właśnie na tym polega sztuka życia.

Wielu zapytałoby: panie prezydencie, pan wygrał, pan odniósł największe zwycięstwo, a jak ja mam wygrać ten Tour?

Wie pan, to znaczy wszystkim się wydaje, że ja wygrałem. Oczywiście wygrałem dla mas, dla Polski, dla Europy, a dla siebie najmniej dlatego że tak – uciekło mi życie, nie byłem, kiedy dzieci dorastały, niby wygrany, ale przegrany. Musimy się dopracować i demokracji, i dobrych ludzi. I dom się mi rozsypał właściwie, rozjechał. Właściwie to tak osobiście to raczej jestem przegranym w każdym temacie, ale generalnie dla Polski, dla Europy, dla świata jest to zwycięstwo.

Ale właśnie, ci kolarze zagraniczni powiedzą: panie prezydencie, dziękujemy, bo my możemy tu przyjeżdżać, Polska się zmieniła.

No tak, tylko że kiedy ja mógłbym jeździć, to nie miałem roweru. Oni teraz jadą, a ja mówię: ja tęsknię, że nie jechałem. No wie pan, więc też nie jestem zwycięzcą. Zwyciężyłem dla nich. A ja już nie mogę. No jeżdżę tym rowerem dziesięć na godzinę, a ja bym chciał tak jak oni pięćdziesiąt, a nie da rady, już nóżki nie te.

Upór i u pana, i u kolarzy. Podstawa do wygranej.

Tak jest, po pierwsze trzeba wierzyć. Wiara góry przenosi. Ja miałem tylko dwie rzeczy: wiarę w Boga i wiarę w to, co robię, a reszta to można dopracować. I w związku z tym ja wierzyłem w to, że moje pokolenie dokona zmian, a oni wierzą w to, że zwyciężą. No i mają szansę.

Z Gdańska aż do Krakowa. Piękna trasa. To jest także możliwość poznania Polski.

Wie pan, przy takim rowerze, czterdzieści na godzinę to się dużo tam nie pozna. Ale drogi poznają, bo tam będą widzieć, gdzie już ta nowoczesność, a gdzie jeszcze trzeba uważać, by koła nie zniszczyć. Piękna trasa, trudna trasa, więc ja życzę tylko sukcesów wszystkim.

Pierwszy etap Gdańsk-Bydgoszcz.

No, dość daleko, choć już tam odcinkami już jest dobra droga. Geograficznie, historycznie piękna trasa, natomiast oni nie będą mieli szans, satysfakcji poznać bliżej. Aby tylko pogoda była jako taka, bo pogoda i w kolarstwie, ale i w walce ma duży wpływ.

Kiedy pan weźmie tę chorągiewkę i to będzie honorowy start i da pan sygnał do startu, to co pan im też powie?

Mniej więcej chyba to, że zazdroszczę wam, że ja nie mogę jechać, a więc jedźcie ładnie, pięknie i solidarnie, ale też pamiętajcie, że to jest jednak walka, walka w żelaznych ramach prawa. Dlatego jest taka piękna. Gdybymy 2 polityce też walczyli maksymalnie, ale w żelaznych ramach prawa, to i polityka by była tak przyjemna, jak jazda na rowerze.

Panie prezydencie, bardzo dziękuję, życzę emocji w czasie całego Touru, no i życzę przede wszystkim miękkiego siodełka, jeśli ono nieraz dokucza, kiedy pan siada na rower.

Holender, właśnie, nie mogę dopasować siodełka, no kurczę. Ale myślę, że kiedyś dopasuję. Kupiłem kiedyś chyba dwadzieścia różnych i żaden nie pasował, ale dlatego, że za krótko. To trzeba jednak trochę pojeździć, że się musi przyzwyczaić siodełko, ale i organizm. A ja za szybko robiłem zmiany i z dwudziestu nie wybrałem żadnego.

(J.M.)