Polskie Radio

Rozmowa z dr. Robertem Gałązkowskim

Ostatnia aktualizacja: 08.09.2011 08:15
Obserwuj nas na Google News

Mariusz Syta: Przypada na 8 dzień września, obchodzony jest w drugi weekend właśnie tego miesiąca Światowy Dzień Pierwszej Pomocy. I o tym porozmawiamy z naszymi gośćmi. W studiu Sygnałów Anna Korzuch, pielęgniarka ratunkowa, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, i dyrektor tego Pogotowia, dr Robert Gałązkowski. Witamy w Sygnałach.

Dr Robert Gałązkowski: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

M.S.: Według badań CBOS prawie połowa Polaków nie potrafi udzielać pierwszej pomocy. Ja nie wierzę, że za tym stoi zła wola. Boimy się?

R.G.: Tak, bardzo często słyszymy właśnie w odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie podejmujesz czynności ratujących życie,  bo ja nie potrafię, ja się uczyłem tego dawno, ja się boję, że zaszkodzę.

M.S.: A można zaszkodzić?

R.G.: Zaraz panu odpowiem pytaniem na pytanie, ale chcę powiedzieć tak, że my od wielu, wielu lat zachęcamy do tego, żeby ludzie uczyli się, dajemy już warunki do tego, żeby uczyć się zasad udzielania pierwszej pomocy.

Zadał mi pan pytanie, czy można zaszkodzić. No to ja zadam panu też pytanie: czy można zaszkodzić człowiekowi, który właśnie umiera? W tym się kryje cała filozofia. Możemy stać i patrzeć, jak to życie odchodzi, albo możemy spróbować je zatrzymać. Możemy próbować podtrzymywać podstawowe czynności życiowe do czasu przybycia zawodowych ratowników, którzy z wykorzystaniem już leków, zaawansowanego sprzętu ratowniczego podejmą działania, które faktycznie mogą przywrócić życie. Ta luka w czasie, te 4 minuty, o których mówią fizjolodzy, autorytety medycyny, to jest czas, w którym w przypadku braku podjęcia czynności ratunkowych zaczynają się nieodwracalne zmiany w mózgu w układzie nerwowym, obumieranie tego mózgu.

Więc wyobraźmy sobie rzeczywistość polegającą na śliskiej nawierzchni, mgle, trudnych warunkach atmosferycznych, dotarcie karetki do człowieka w stanie zagrożenia życia po 10, 15 minutach. Wielokrotnie udaje nam się przywrócić poprzez działania ratunkowe, poprzez podanie leków, wdrożenie aparatury oddechowej czynność krążenia, natomiast w perspektywie kilku tygodni, kilku miesięcy ten człowiek już nie wraca do życia w pełni, to znaczy układ krążenia funkcjonuje, z reguły jeszcze podtrzymywany lekami, ale mózg obumiera, i mamy wtedy tak zwaną – w medycynie mówimy o tym – zieloną roślinę.

M.S.: Co musimy zrobić, jak musimy zareagować? Nasze pierwsze kroki.

R.G.: Przede wszystkim ocenić stan świadomości, dotknąć pacjenta za ramiona, powiedzieć: jak pan się czuje, czy pan mnie słyszy, jak pan się nazywa? W przypadku braku reakcji udrażniamy drogi oddechowe i sprawdzamy oddech. To są pierwsze kroki. Następnie w przypadku braku tego oddechu, wzywamy pomoc, czyli pogotowie ratunkowe pod numerem 999 lub dzwonimy na numer ratunkowy 112. I przystępujemy do działań, do tak zwanej resuscytacji krążeniowo–oddechowej, czyli do uciskania klatki piersiowej i wykonywania sztucznego oddychania.

Według najnowszych wytycznych Europejskiej Rady Resuscytacji zmieniło się tyle, że już to oddychanie, sztuczne oddychanie nie jest czymś bardzo obowiązkowym. Autorytety medycyny doszły do wniosku, że sama perfuzja i dyfuzja, czyli wywoływana poprzez uciskanie klatki piersiowej, dostarcza do układu krążenia to minimalne zapotrzebowanie na tlen. Czyli musimy się skupić w przypadku, kiedy widzimy wymiociny, widzimy jakąś treść, która nas odraża, to jest człowiek, którego nie znamy, skupmy się na udrożnieniu dróg oddechowych i wykonywaniu masażu.

I ten masaż wykonujemy w takich cyklach po 30 i 2 wdechy, jeżeli zdecydujemy się na to, bo na przykład mamy maseczkę do sztucznego oddychania, a jeśli nie wykonujemy tego sztucznego oddychania, to uciskamy klatkę piersiową na głębokość 5–6 centymetrów przez 100–120 razy  na minutę.

Wiesław Molak: Nie musimy tylko opisywać, możemy pokazać. Poprosimy panią Annę o opisywanie, co właśnie robimy.

R.G.: Zaczynamy od tych czynności sprawdzenia poziomu świadomości u osoby ratowanej, czyli...

Anna Korzuch: Halo, halo, czy pan mnie słyszy?

R.G.: Nie ma reakcji, czyli kluczem jest w następnej kolejności sprawdzenie oddechu i udrożnienie dróg oddechowych. Proszę zwrócić uwagę, jak proste odchylenie głowy do tyłu, przyłożenie policzka, obserwacja ruchów klatki piersiowej – taką czynność wykonujemy przez około 10 sekund.

W przypadku braku oddechu, przystępujemy już do resuscytacji, czyli w środkowej linii mostka na wysokości sutków układamy nasadę dłoni i przystępujemy do wykonywania pośredniego masażu serca, uciskając tę klatkę piersiową na głębokość 5–6 centymetrów.

Proszę pamiętać też o tym, że przed przystąpieniem do tych czynności wzywamy pomoc, bo to jest bardzo istotny element, i wzywając pomoc, wskażmy konkretną osobę: proszę wezwać pogotowie. Ta osoba w tym momencie, kiedy pokażemy ją palcem, czuje się odpowiedzialna za tę czynność i ją na pewno zrealizuje.

M.S.: Przepraszam, panie doktorze, a to muszą być silne uciski bardzo?

R.G.: Sama resuscytacja krążeniowo–oddechowa nie jest czynnością łatwą pod względem fizycznym. Te uciski musimy, tak jak powiedziałem, wykonywać na tyle intensywnie, na tyle mocno, żeby ten mostek pod naszym naciskiem ugiął się na głębokość 5–6 centymetrów.

W.M.: A nie boimy się, że możemy złamać np. żebra? To znowu jest pytanie na pytanie.

R.G.: No i znowuż wracam do tego pytania: czy żebra całe w przypadku, kiedy człowiek nie żyje, coś pozytywnego dla niego wnoszą? Połamanie żeber zdarza się zawodowym ratownikom. To jest konsekwencja prowadzonej resuscytacji w przypadku szczególnie braku doświadczenia. Ale proszę pamiętać, że jedno złamane żebro czy nadłamany mostek jest niczym w sytuacji, kiedy poprzez masaż dostarczamy pacjentowi tlen, wprowadzamy go w krwioobieg.

W.M.: Czyli nie bójmy się po prostu.

R.G.: Przede wszystkim się nie bójmy. I dbajmy o nasze bezpieczeństwo, bo to też jest istotne. Proszę zwrócić uwagę, że pielęgniarka ma na rękach założone rękawiczki. Powinniśmy w swoim wyposażeniu osobistym właśnie posiadać maseczkę do prowadzenia sztucznego oddychania.

I żeby pokazać jeszcze bardziej złożoność, jakie ma znaczenie ta pierwsza pomoc, proszę sobie wyobrazić sytuację, która może dotknąć każdego z nas. Jesteśmy gdzieś na plaży, jedziemy samochodem, w końcu w domu, ktoś nam bardzo bliski w pewnym momencie traci przytomność. I co my możemy tak naprawdę zrobić? Wezwać pomoc. I panicznie oczekiwać na przyjazd tej karetki, denerwować się, tak?

Więc nauczenie się kilku podstawowych zasad udzielania pierwszej pomocy może być tym cudownym lekiem na podtrzymanie życia kogoś nam bliskiego, ale również i osoby, której nie znamy. Bo naszym obowiązkiem jako człowieka jest ratować drugiego człowieka, to jest najpiękniejsze chyba zadanie, jakie może realizować człowiek w swoim życiu, dać szansę drugiemu człowiekowi, uratować jego życie, dać mu dar tego życia.

M.S.: Skończyliśmy na masażu. Na tym nie koniec oczywiście.

R.G.: To znaczy te czynności powinniśmy wykonywać do czasu przybycia zespołu ratownictwa medycznego, czyli to może być tak, że w jednym przypadku to będzie 5–7 minut, w innym przypadku to może być 20 minut. Więc wtedy musimy też, mając na względzie swoje możliwości fizyczne, bo tak jak powiedziałem, resuscytacja nie jest czymś bardzo prostym, ona bardzo męczy, czyli musimy też zachęcić inne osoby do pomocy nam w tych działaniach.

Natomiast pacjent w sytuacji, kiedy ten masaż serca, ta sztuczna wentylacja zacznie przynosić efekt, da nam wyraźnie do zrozumienia, bo nikt żywy nie chciałby, żeby uciskać na 5–6 centymetrów jego mostek. Więc tutaj są dwie opcje. Jeżeli udaje nam się szybko przywrócić krążenie, będzie reakcja, wtedy pacjenta powinniśmy położyć w pozycji bezpiecznej i cały czas obserwować...

W.M.: Bocznej, tak?

R.G.: Tak. Cały czas obserwować, czy jest zachowane krążenie, czy jest zachowany oddech.

Ważnym elementem tej pierwszej pomocy w sytuacji, kiedy np. nie mamy zatrzymania krążenia, jest takie wsparcie psychologiczne dla osoby poszkodowanej. Okrycie kocem, złapanie za rękę, rozmowa z tym człowiekiem, zapewnianie go o tym, że pomoc jest wezwana, że tak naprawdę się nic nie stało. Bo pamiętajmy, każda trauma wynikająca z wypadku czy z jakiegoś nagłego zdarzenia powoduje w człowieku szok, szok, który przekłada się również na czynności życiowe. Te nerwy, ten stres powoduje, że zaczynamy szybko oddychać. Powinniśmy właśnie ustabilizować, zwolnić to oddychanie. Kiedy jesteśmy koło pacjenta przytomnego, który właśnie zdenerwowany oddycha, mówimy do niego: proszę się uspokoić, proszę nabrać głęboko powietrza i wypuścić. Czyli realizujemy tak zwaną kinezyterapię. Nakładamy oddech, spokojny oddech, który uspokaja tego człowieka. I trzymajmy go za rękę, bo ciepło drugiego człowieka jest niesamowicie ważne właśnie w sytuacjach, kiedy doznaliśmy różnych nieszczęśliwych czy uczestniczyliśmy w różnych nieszczęśliwych zdarzeniach.

W.M.: Bardzo dziękujemy państwu za te rady i za te lekcje, żeby się po prostu nie bać. Anna Korzuch, Robert Gałązkowski – Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Jeszcze raz dziękujemy bardzo.

R.G.: Dziękujemy i zachęcamy do nauczania pierwszej pomocy. Uczmy się, nie bójmy się.

(J.M.)

Zobacz więcej na temat: CBOS