W obchodach tak zwanego Dnia Woli w centrum Mińska uczestniczyło około 2 tysięcy osób. Przedstawiciele białoruskiej opozycji złożyli kwiaty pod pomnikiem wieszcza narodowego Janki Kupały. Później udali się na wiec.
Na akcji byli opozycyjni politycy. Były więzień polityczny, były kandydat opozycji na prezydenta Mikoła Statkiewicz powiedział zebranym, że Białorusini na tej akcji przypomnieli światu, że pragną prawdziwej niezależności.
Wiaczesław Siwczyk, lider proeuropejskiego Ruchu Solidarności „Razem” powiedział, że władza myśli, iż Białorusini stali się już niewolnikami. – Ale nasi przodkowie powiedzieli w 1918 roku – Białorusini są gospodarzami na swojej ziemi. Każda niewola się kończy – zakończy się i ta. Na waszym osobistym męstwie dziś wspiera się Białoruś – rzekł, zwracając się do zgromadzonych. – Pamiętajmy – będą straty, ale zwyciężymy, dlatego że wierzymy w Boga i wierzymy w Białoruś – dodał.
Były więzień polityczny Paweł Siewiaryniec przypomniał, że wola po białorusku ma dwa znaczenia – wola i wolność. – Obu tych rzeczy naszemu narodowi brakuje. Już wiele lat nasz kraj próbują zmienić w jeden wielki kołchoz. To się nie ziści. Białoruś nie będzie kołchozem! Żywie Białoruś” – zawołał.
Opozycjonista, poeta i pisarz, były kandydat na prezydenta Uładzimir Niaklajeu mówił, wszyscy którzy tu przyszli, są pewni tego, iż nie można żyć w łukaszenkowskiej Białorusi. – Bo w obecnych warunkach nasze życie nie przynależy do końca nam – powiedział. – Chcemy żyć w kupałowskiej Białorusi, o której (ten poeta) powiedział: „naród – sam swoim gospodarzem”.
Anatolij Labiedźka, lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej,powiedział, że coraz więcej osób nie może już ścierpieć obecnej sytuacji na Białorusi.
Labiedźka przypomniał, że rocznica proklamowania pierwszego w historii państwa białoruskiego niestety nie jest świętem państwowym. "My żyjemy wciąż w sowieckiej Białorusi, a nie w wolnej europejskiej Białorusi. Musimy iść do ludzi i tłumaczyć, że nasza historia nie rozpoczęła się od wybrania Aleksandra Łukaszenki na prezydenta" - mówił Labiedźka.
"Krym to Ukraina"
Demonstranci trzymali flagi Unii Europejskiej, Ukrainy i historyczne białoruskie biało-czerwono-białe. Skandowali też hasło "Niech żyje Białoruś" oraz hasła solidarności z Ukrainą. Wołano "Krym to Ukraina", "Wolności dla Nadiji Sawczenko!".
Na manifestacji byli m.in. rodzice poległego na Majdanie Michasia Żyznieuskiego.
Zbierano także pieniądze na pomnik dla Białorusina, który zginął na Donbasie, walcząc po ukraińskiej stronie z Rosjanami i prorosyjskimi separatystami.
Młodzież śpiewała znane białoruskie pieśni. Niosła transparenty, które postulowały wolność, niezależność kraju i ostrzegały przed zagrożeniem jej utraty, ze względu na neoimperialne działania Kremla.
(Wideo: Chto nie skacza, toj Moskal)
Demonstracja przebiegła spokojnie, chociaż władze miejskie nie wydały na nią zgody.
Większość osób i główne postaci z kręgów niezależnych przyszły bowiem do centrum miasta, tak jak zaplanowano - mimo że władze miasta usiłowały pokrzyżować te plany i wydały zgodę na akcję na obrzeżach Mińska, przy placu Bangalore, chcąc ją zmarginalizować. Niezależne środowiska oprotestowały tę decyzję. Część osób jednak zebrała się także przy placu Bangalore, więc w pewnym momencie były jakby dwie równoległe demonstracje.
IAR/PolskieRadio.pl/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
(Wideo: Dzień Woli w Mińsku. Relacja z uroczystości, zarejestrowana przez Radio Svaboda)