Brutalne stłumienie akcji 25 marca i masowe zatrzymania 26 marca pokazały, że Aleksander Łukaszenka świadomie wybrał szlak uzurpacji władzy i stara się przesuwać Białoruś w stronę Rosji. Można powiedzieć, że to było oficjalne zakończenie ocieplania stosunków z Zachodem.
Praktycznie w ciągu jednego dnia skreślono wszystko, co zrobiono w ciągu ostatnich miesięcy.
Pacyfikacja była przygotowana i to nie był przypadek
To nie stało się nagle. Po pierwsze, władze Mińska specjalnie zwlekały z odpowiedzią organizatorom marszu w Dniu Woli, nie chciały wydać decyzji. Świadomie starano się, żeby manifestacja została zdelegalizowana, chciano, aby ludzie brali udział w akcji, na którą nie ma zgody.
W Mińsku, jak i wcześniej na demonstracjach, pojawiły się niezliczone zastępy miejscowych ZOMO-wców białoruskich (formacja ta nosi u nas nazwę OMON), Aleksander Łukaszenka ściągnął też w centrum miasta dużo wyspecjalizowanego ciężkiego sprzętu, ciężarówki parawojskowe, armaty wodne, produkowane w Kanadzie - mimo, że były sankcje Zachodu na broń i sprzęt do użytku wojskowego.
Chciał zastraszyć ludzi, ale rozwścieczył
Aleksandrowi Łukaszence chodziło o to, żeby jak najbardziej zastraszyć ludzi, żeby pokazać im, kto jest gospodarzem w tym kraju.
Wyszło jednak tak, że to rozzłościło społeczeństwo, dzięki transmisjom wideo, dziennikarzom, prostym ludziom, którzy pokazywali całemu światu, co się wydarzyło.
Aleksander Łukaszenka nie może już w żaden sposób łagodzić, tłumaczyć błędem technicznym czy w komunikacji między służbami specjalnymi.
Widać, że stłumienie manifestacji było przygotowane wcześniej i było ono zaakceptowane przez samego Aleksandra Łukaszenkę.
Ludzie zaczęli się organizować i okazali się bohaterami
Można opowiadać wiele smutnych rzeczy. Co jednak zdarzyło się dobrego? Pozytywna była samoorganizacja ludzi w trakcie akcji i po niej.
Wielu ludzi wykazało się godnością, honorem, wielką odwagą, altruizmem. Wszystkich przejął podziwem starszy człowiek, 80-letni Jan Hryb, opędzający się od naszych ZOMO-ców, którzy ciągną go do więźniarek (my nazywamy je autozakami, przewożą one więźniów).
Jan Hryb. Fot. svaboda.org
Inny przejmujący obraz: niemłoda pani Nina Bagińska, będąca już na emeryturze, broni na wszelkie możliwe sposoby, z całej swojej siły, biało-czerwono-białej flagi
Niezwykły był moment, gdy ZOMO-wcy wyrwali komuś flagę, rzucili ją na ziemię i pewien chłopiec podbiegł do tej flagi i ją podniósł, mówiąc, "znów podniesiemy naszą flagę". Proponowano nawet, by te słowa stały się mottem kampanii solidarności.
Ludzie bronili siebie nawzajem, gdy ci białoruscy ZOMO-wcy rzucali się na starszych ludzi, kobiety, na studentów. Wtedy pojawiała się grupa ludzi i ci Białorusini nie bali się, by bronić siebie nawzajem. Widać, że ZOMO nie było na to przygotowane, chociaż, tu trzeba zauważyć, mieli bardzo dobry rynsztunek. Mieli nowy rynsztunek, nowe hełmy, tarcze, nowe pałki. Co najważniejsze mieli broń. Nie wiem, czy karabiny planowano wykorzystać, ale było ich tak dużo, że mimowolnie wszyscy przypominali sobie sytuację na Majdanie, kiedy pojawili się ludzie z karabinami i zaczęli zabijać niewinnych Ukraińców.
Ludzie zaczęli gromadzić pieniądze na pomoc represjonowanym
Złego było tyle, że wystarczy zobaczyć zdjęcia, by zrozumieć rozmiar zła
Mówię więc o dobrych rzeczach. Ważna jest akcja solidarności. Zaczęto się organizować, bez żadnej pomocy z zewnątrz czy wsparcia zagranicznego. Zebrano dziesiątki tysięcy dolarów z Białorusi, z zagranicy, ludzie przesyłają, lub zbierają te pieniądze w małych grupkach, potem przesyłają do wolontariuszy w Internecie. Zbierają środki na akcjach solidarności w Polsce, w Ameryce, w Czechach. I te wszystkie pieniądze trafią do rodzin represjonowanych.
Tej solidarności jest teraz wszędzie bardzo dużo. Teraz już nie trzeba prosić ludzi, by oni ofiarowali pieniądze. Ludzie zaczęli rozumieć, że są odpowiedzialni za to, co się dzieje i za tych, którzy są represjonowani.
To jest symboliczna demonstracja dojrzałości białoruskiego społeczeństwa. Gdy Aleksander Łukaszenka odejdzie – a będzie to niedługo, będzie to dobry punkt wyjścia do budowania społeczeństwa obywatelskiego.
Te protesty były antyrosyjskie
Jeśli chodzi o Rosję – w rożnych mediach zagranicznych pojawiają się informacje, że to Rosja może stać za protestami, że to niby wygodne dla Rosji, że Rosja wykorzysta te protesty, żeby okupować Białoruś.
Czyta się tutaj między wierszami, że w takim razie niby „trzeba wspierać Łukaszenkę”. To bardzo intensywna i bardzo ciekawa gra dyplomatyczna reżimu. Na wschód, do mediów rosyjskich, trafiać ma sygnał, że to był Majdan i protest antykremlowski – i Łukaszenka go zdusił, udało mu się go zdusić.
A na Zachód próbuje się przemycić sygnały, że protesty są inspirowane przez Rosję – i że niby Łukaszenka próbował zdusić taki protest To oczywista nieprawda – wystarczy spojrzeć na ludzi z biało-czerwono-białymi flagami, których bronili Białorusini – to symbol wolnej, prodemokratycznej Białorusi. Nie wiadomo, jak długo tak się da kłamać
Oczywiste jest to, bo może ktoś się dał oszukać, że żadna Rosja nie stała za protestami. Ci ludzie, których bito w Mińsku m.in. na placu im. Jakuba Kołasa, wychodzili z biało-czerwono-białą flagą, żeby świętować 99. Rocznicę powstania Białoruskiej Republiki Ludowej. Większość zatrzymanych mówi po białorusku, są osoby raczaj antyrosyjskie niż prorosyjskie, prodemokratyczne, prowolnościowe, świadomi ludzie.
Aleksander Łukaszenka uśmiechał się, ale było mu przykro
Trzeba zrozumieć, że Aleksander Łukaszenka jest bardzo daleki od zachodnich wartości, on przez ten czas pseudoliberalizacji trwał, zaciskał zęby, uśmiechał się do zachodnich polityków, kiedy przyjeżdżali do Mińska na negocjacje kanclerz Angela Merkel czy Prezydent Francji Francois Hollande, to chyba było to dla niego przykre, ale trudno, musiał to zorganizować.
Rozumiał, że to jedyna szansa przeżyć trudne czasy i dostać pieniądze od Zachodu. Teraz on po prostu wrócił do normalności, Białoruś wróciła do stanu łukaszenkowskiej normalności.To znaczy, że trzeba po prostu odrzucić iluzje.
Nie będzie już miodowego miesiąca
Wygląda na to, że wciąż minister Witold Waszczykowski i inni politycy, maja iluzje, że Łukaszenka wypuści więźniów i znów będzie miesiąc miodowy, ale to jest iluzja. Trzeba oczekiwać na jeszcze mocniejsze przykręcenie śruby. Po ataku na politycznych i kulturalnych aktywistów, który mieliśmy teraz, przyjdzie atak na media.
Dziś też do więzienia trafił dziennikarz Biełsatu finansowanego przez Polskę, ciekawi mnie, dlaczego Polska nie działa w tej sprawie oficjalnymi kanałami dyplomatycznymi.
W weekend do więzienia trafił mój kolega Paweł Bieławus, który nigdy nie zajmował się polityką, tylko kulturą białoruską i jej pomocą i nawet deklarował, że gotów jest współpracować z władzą, by pomóc jej w budowie białoruskiej państwowości. jednak nie chce państwowości. Ona zna tylko siłę pałki, armaty wodne – to jest to, w co będzie wierzyła do swego końca.
„Łukaszenka to nie Jaruzelski”
Łukaszenka to nie jest Jaruzelski. To stało się jasne. Jemu okrągły stół nie jest potrzebny, on nie wierzy w okrągły stół. Rozumie tylko siłę. Łukaszenka to raczej Janukowycz ukraiński, który wokół siebie rozstawi wojska różnej maści i formy, nie jest samodzielny.
Podobieństwa Mińsk-Moskwa
To stłumienie demonstracji na pewno nie odbyło się bez uzgodnienia z Rosją. Myślę, że Moskwa dała mu pozwolenie, by robił co chce, i on tak zrobił.
Być może dlatego jest takie silne podobieństwo między działaniami w Moskwie i w Mińsku podczas protestów – 26 i 25 marca
Nie chodzi tylko o podobieństwo formy, siły i brutalności stłumienia.
Podobne są również w tym, że protesty są oddolne, zdecentralizowane, że główne hasła nie są polityczne, a socjalne w Rosji antykorupcyjne, w Białorusi przeciw podatkowi dla darmozjadów.
Rosyjski weekend pokazał również, że Łukaszenka jest potrzebny Moskwie, by odciągnąć uwagę od tych przestępstw, które popełnia reżim Putina. Po drugie protesty i demonizacja Łukaszenki są potrzebne, żeby usprawiedliwić zmniejszenie finansowania łukaszenkowskiego reżimu i również jest to demonstracja, że Rosja nie jest na tyle mocna i Putin nie jest na tyle pewny siebie, by organizować przynajmniej teraz właśnie w tym momencie obalenie Łukaszenki.
Myślę, że w tej sytuacji, kiedy na Rosję skierowana jest międzynarodowa uwaga, kiedy w Rosji jest Nawalny, odbywa się rozprawa nad aktywistami i wskaźniki popularności Putina spadają, to Rosji jest wygodnie zachować status quo. To znaczy: wspierać Łukaszenkę, może nie jest idealnym wasalem, ale jest przynajmniej przewidywalny.
A ci, którzy byli na białoruskim Majdanie w sobotę i w niedzielę – na pewno nie będą prorosyjscy.
Franciszak Wiaczorka specjalnie dla portalu PolskieRadio.pl i Raportu Białoruś
***
ZOBACZ TEŻ BLOG FRANCISZKA WIACZORKI >>>
Franciszek Wieczorka, archiwum prywatne
***
RAPORT BIAŁORUŚ: informacje o Białorusi.
Zatrzymania na akcjach solidarności z zatrzymanymi 25 marca: