Partnerstwo Wschodnie przeżywa obecnie kryzys – podkreśla eurodeputowany Paweł Kowal. W jego ocenie istnieje poważne zagrożenie, że będzie postrzegane jako projekt, którego żywot ograniczył się do czasu polskiej prezydencji, stąd potrzeba nowych inicjatyw i nowych pomysłów.
Proponuje, by ze względu na ograniczone środki przeznaczane na Partnerstwo Wschodnie przez Unię Europejską skupić wysiłki na wybranych punktach. Unia Europejska powinna skoncentrować się między innymi na ułatwieniach wizowych, bo bez swobody podróżowania nie uda się nigdy zbudować wspólnoty między Wschodem a Zachodem – argumentuje eurodeputowany.
Paweł Kowal próbuje od pewnego czasu przekonać polityków unijnych do pomysłu uniwersytetu Partnerstwa Wschodniego. - Potrzebne jest wytworzenie wspólnej elity, która będzie się posługiwała wspólnym kodem, która przeczyta podobne książki, spotka tych samych profesorów. Będzie przebywała ze sobą w trakcie nauki. To jest moim zdaniem jedna z najważniejszych rzeczy – mówi. Dodaje, że zmianami w swoich krajach zainteresowani są głównie ludzie młodzi, więc to w ich wykształcenie i horyzonty intelektualne warto zainwestować.
Partnerstwo Wschodnie to projekt, który zainaugurowano w 2009 roku, dzięki polskiej dyplomacji, przy wsparciu Szwecji. Zakłada zacieśnienie relacji z sześcioma państwami z przestrzeni poradzieckiej: Ukrainą, Białorusią, Mołdawią, Gruzją, Azerbejdżanem i Armenią. Jest to wschodni wymiar tzw. Europejskiej Polityki Sąsiedztwa.
fot. European Parliament Audiovisual Unit
-------------------------------------------------------------------------------------------
Polskieradio.pl: Jak postrzega Pan perspektywy Partnerstwa Wschodniego teraz gdy zakończyła się już polska prezydencja, która przykładała dużą wagę do tego projektu?
Paweł Kowal (eurodeputowany, PJN): Myślę, że mamy do czynienia z kryzysem Partnerstwa Wschodniego i trzeba o tym bardzo wyraźnie mówić. Także dlatego, że na końcu może powstać wrażenie, że to był tylko projekt na czas polskiej prezydencji. Potrzebujemy zatem nowych inicjatyw w ramach Partnerstwa Wschodniego, które głównie polegałyby na pomysłach na dobre ulokowanie środków. Jeżeli tych środków jest tyle ile jest, być może lepiej je skoncentrować na wybranych projektach edukacyjnych i z tej bogatej oferty, którą przedstawiono przy powstawaniu Partnerstwa Wschodniego być może należy wybrać tylko kilka najważniejszych elementów. Ta koncentracja bardzo by pomogła.
Jakie to powinny być elementy pana zdaniem?
Wydaje mi się, że doświadczenia ostatnich lat, czyli m.in. protesty w Moskwie i protesty na Białorusi, pokazują, że podstawową grupą docelową, w którą trzeba zainwestować najwięcej, są młodzi ludzie, wykształceni, profesjonaliści, i kolejni, którzy będą wchodzili w dorosłe życie.
Aż sama nasuwa się inicjatywa uniwersytetu. Na wschodzie powinien powstać europejski Uniwersytet Partnerstwa Wschodniego, w którym studiowaliby razem studenci i z krajów UE, i z krajów Partnerstwa Wschodniego. Na takim uniwersytecie wspólnie by mieszkali, mieliby wspólne zajęcia, pisaliby prace pod kierunkiem dobrych europejskich profesorów. To powinien być program niezależny od innych programów stypendialnych.
Programy stypendialne są potrzebne, ale ważne jest też wytworzenie pewnej wspólnej elity, która będzie się posługiwała wspólnym kodem, która przeczyta podobne książki, spotka tych samych profesorów. Będzie przebywała ze sobą w trakcie nauki. To jest moim zdaniem jedna z najważniejszych rzeczy.
To jest pana autorski pomysł?
Mówię już o nim przez dłuższy czas. Staram się lansować tę ideę. Wiemy, że w Unii Europejskiej jest tak, że jeśli się jakąś ideę konsekwentnie i długi czas lansuje, w końcu kręgi decyzyjne: Komisja, Rada, zaczynają się tym interesować.
Chciałbym nim zainteresować i państwa członkowskie i innych posłów. A kiedy ktoś pyta, co to jest Partnerstwo Wschodnie – to powinniśmy móc mu coś pokazać. Myślę, że takim projektem, który byłby ilustracją Partnerstwa Wschodniego zdecydowanie byłby uniwersytet. Zamierzam w tym roku z grupą współpracowników przygotować na piśmie koncepcję takiego uniwersytetu, pokazać, że to jest możliwe i że lepiej skoncentrować koszty i kształtować wspólną europejską elitę na wschodzie Europy niż rozpraszać środki na mnóstwo często szlachetnych, ale jednak nie przynoszących większych efektów projektów.
Czy myślał Pan już o tym, gdzie miałby się znajdować ten uniwersytet?
Taka sprawa zawsze może wywołać kontrowersje, więc lepiej jej tak jednoznacznie nie podnosić na tym etapie.
Jednak myślę, że w oczywisty sposób to powinno być mniej więcej w połowie drogi, w przestrzeni na granicy polsko-ukraińskiej czy polsko-białoruskiej. Dlatego że to jest połowa drogi między najdalszymi państwami Partnerstwa Wschodniego, czyli państwami Kaukazu Południowego, a Brukselą i innymi państwami Unii Europejskiej.
Pan wspomniał, że należałoby wprowadzić pewne zmiany do funkcjonowania Partnerstwa Wschodniego. Rozumiem, że należałoby przesunąć środki i uwagę z pewnych obszarów, w których rezultatów nie ma, na inne, które mają potencjał.
Problem nie polega na tym, że nie ma rezultatów, bo przecież każde działanie przynosi wcześniej czy później rezultaty. Rzecz w tym, że Partnerstwo Wschodnie dzisiaj nie jest dobrą i skuteczną platformą polityczną. Żaden z krajów Partnerstwa Wschodniego nie podpisał umowy o stowarzyszeniu ani umowy o wolnym handlu. Postępy dotyczące ułatwień wizowych są też słabe i powolne, więc trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Jeżeli chodzi o finansowanie, środki finansowe poznaczone na PW mają się nijak do realnie przyjętych planów.
Przyjęto bardzo rozległe plany jest mało środków. Nasuwa się konieczność koncentracji środków, być może w niektórych sektorach łatwiejszego do nich dostępu – to jest sprawa dla ekspertów. Jeżeli chodzi o politykę, być może też potrzebna koncentracja na którymś z elementów. Moim zdaniem tym elementem powinny być wizy. One powinny być wyłączone z tych wszystkich sporów politycznych. Są absolutnym warunkiem, żebyśmy budowali taką wspólnotę obywatelską między Wschodem a Zachodem. Jeśli jest mur, jeśli jest przejście graniczne, a ludzie stoją po wizy przed długi czas pod konsulatami, to się nigdy nie uda.
Rozmawiała Agnieszka Kamińska