Komitet Śledczy Obwodu Grodzieńskiego zakończył i umorzył śledztwo w sprawie Andrzeja Poczobuta.
Andrzej Poczobut miał postawiony zarzut zniesławienia prezydenta Aleksandra Łukaszenki w artykułach zamieszczonych w internecie. Groziło mu do 5 lat więzienia. Komitet Śledczy poinformował, że wnioski z wyznaczonych ekspertyz lingwistycznych nie były zgodne. Jednocześnie w trakcie śledztwa nie zdobyto obiektywnych danych potwierdzających naruszenie prawa.
Poczobut powiedział, że - jego zdaniem - umorzenie sprawy jest związane z pogarszającym się stanem białoruskiej gospodarki i rosnącą presją ze strony Rosji. - Aleksander Łukaszenka jest zainteresowany polepszeniem stosunków z Zachodem i tym tłumaczę umorzenie mojej sprawy - powiedział Poczobut.
Umorzenie śledztwa jest dla dziennikarza Gazety Wyborczej korzystne. Na Poczobucie ciąży bowiem wcześniejszy wyrok z 2011 roku gdy został skazany za znieważenie prezydenta Białorusi na 3 lata więzienia w zawieszeniu na 2 lata.
”Władzom zależy na poprawie relacji z Zachodem”
Poczobut powiedział, że o umorzeniu śledztwa dowiedział się w piątek wieczorem z informacji agencji Interfax-Zapad. Zwrócił się do swojego adwokata, który skontaktował się z komitetem śledczym obwodu grodzieńskiego. - Śledczy potwierdził, że podjęto decyzję o umorzeniu postępowania karnego, a oficjalne zawiadomienie zostało do mnie wysłane pocztą - wyjaśnił dziennikarz, korespondent "Gazety Wyborczej" i działacz nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi (ZPB).
- Od dłuższego czasu o tym, co dzieje się w mojej sprawie, dowiadywałem się z rządowych agencji białoruskich - podkreślił Poczobut.
Ocenił, że decyzja o umorzeniu sprawy świadczy, iż "władzom białoruskim zaczyna zależeć na polepszeniu stosunków z Zachodem". - Zarówno wszczęcie postępowania, jak i jego zakończenie w ten sposób to decyzja polityczna - zauważył.
Poczobut wskazał, że Białoruś przeżywa obecnie problemy gospodarcze, a Rosja wykazuje się "twardym stanowiskiem" i domaga się prywatyzacji białoruskich przedsiębiorstw państwowych. Dlatego, jego zdaniem, "Łukaszenka szuka jakiejś równowagi" i chce polepszyć stosunki z Zachodem. - Mam nadzieję, że ta sytuacja doprowadzi w końcu do uwolnienia wszystkich więźniów politycznych - powiedział dziennikarz.
Według komunikatu komitetu śledczego śledztwo umorzono "w związku z tym, że wnioski ekspertyz lingwistycznych są rozbieżne", a także dlatego, że "nie dowiedziono udziału oskarżonego w popełnieniu przestępstwa".
Poczobut przypomniał, że po zatrzymaniu pokazano mu trzy ekspertyzy, przygotowane przez Akademię Zarządzania przy Prezydencie Białorusi, Białoruski Uniwersytet Państwowy oraz Białoruską Akademię Nauk. Są to jedne z najważniejszych placówek naukowych na Białorusi.
- Te wszystkie ekspertyzy były jednoznaczne i mówiły, że popełniłem trzy przestępstwa: zniesławienie prezydenta, znieważenie go i dyskredytację Republiki Białoruś - relacjonował dziennikarz. Jednak, jak dodał, przed około trzema miesiącami śledczy zlecił dodatkowe ekspertyzy z Grodzieńskiego Uniwersytetu Państwowego.
- Myślę, że władze uznały, że w ten sposób zakończą sprawę, i dlatego pojawiły się dodatkowe ekspertyzy. To dziwne, że decyzja uniwersytetu grodzieńskiego nagle staje się dla władz ważniejsza niż decyzja Akademii Nauk - zauważył Poczobut.
Wyraził też przekonanie, że władze chciały go skłonić do wyjazdu za granicę, ponieważ po zapoznaniu go z negatywnymi dla niego ekspertyzami zwolniono go z aresztu i oddano mu paszport. - Władzom chodziło o to, żebym wyjechał z kraju. Kiedy nie wyjechałem, a sytuacja polityczna była taka, że nie można było pozwolić sobie na wsadzanie dziennikarzy do więzienia za krytyczne artykuły (...), uznano, że trzeba zakończyć to właśnie w ten sposób - podsumował korespondent "GW".
W związku z umorzeniem sprawy Poczobuta przestaje obowiązywać środek zapobiegawczy w postaci zobowiązania do nieopuszczania miejsca zamieszkania. W przyszłym tygodniu dziennikarz będzie też mógł odebrać komputery, które zabrano mu w trakcie rewizji w mieszkaniu.
Poczobutowi w zeszłym roku postawiono zarzut zniesławienia Łukaszenki w 12 tekstach dla portali opozycyjnych Biełorusskij Partizan i Karta'97. Z tego samego artykułu dziennikarz "GW" został skazany w zeszłym roku na karę trzech lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Po postawieniu mu zarzutów w zeszłym roku groziło mu do 5 lat więzienia oraz odwieszenie poprzedniego wyroku, co łącznie stanowiłoby prawie 8 lat więzienia.
PAP.IAR/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś