Wszystko przed nami zanurzone było w niebieskawym półmroku (…). Dotarliśmy do wielkiej okrągłej sali, najprawdziwszej bazyliki ciemności zwieńczonej kopułą, z której wysokości padały snopy światła. Niezmierzony labirynt korytarzyków, regałów i półek zapełnionych książkami wznosił się po niewidoczny sufit, tworząc ul pełen tuneli, schodków, platform i mostków, które pozwalały się domyślać przeogromnej biblioteki o niepojętej geometrii. Na wpół ogłupiały spojrzałem na ojca. Uśmiechnął się i puścił do mnie oko.– Danielu, witamy na Cmentarzu Zapomnianych Książek.
(Carlos Ruiz ZAFÓN, "Cień wiatru", tł. Beata Fabjańska-Potapczuk I Carlos Marrodán Casas, Warszawskie Wydawnictwo Literackie, MUZA SA, Warszawa 2007)
Jest to swoisty antykwariat. Płacimy za wejście i z wielką torbą chodzimy wśród półek i kartonów, z których wysypują się książki. Możemy wziąć tyle, ile zdołamy unieść. Możemy też przynieść swoje książki, jeśli – z różnych przyczyn – chcemy się ich pozbyć.
– Chodziło nam o zmianę modelu dystrybucji książki, zdjęcie z niej odium przedmiotu – opowiadał w Dwójkowej audycji Waldemar Szatanek, pomysłodawca Cmentarzyska. Płacimy nie za książkę, ale za spędzenie czasu: ile weźmiemy książek to już nasza sprawa.
Skąd napływają książki do tego jedynego w swoim rodzaju miejsca? Z antykwariatów – książki, których nikt nie chce kupić, które utraciły wartość ekonomiczną. Z bibliotek – książki niewypożyczane, pokryte kurzem, nieczytane od lat. Wreszcie: od ofiarodawców, którzy, by książek nie wyrzucać, wolą je przynieść na Cmentarzysko.
– Zakładamy, że każda książka warta jest opieki – podkreślał Waldemar Szatanek . Zapraszamy do wysłuchania reportażu Moniki Pilch, w którym m.in. wypowiedzi tych, którzy odwiedzają Cmentarzysko.