Jerzy Wójcik jest autorem zdjęć najważniejszych dzieł "polskiej szkoły filmowej": współpracował z Andrzejem Munkiem przy "Eroice" (1957), z Andrzejem Wajdą przy "Popiele i diamencie" (1958), z Kazimierzem Kutzem przy debiutanckim filmie reżysera "Krzyż walecznych" (1958) oraz przy "Nikt nie woła" (1960). W rozmowie z Magdaleną Juszczyk wspominał, że w tamtych czasach twórcom chodziło przede wszystkim o utrwalenie cierpienia ludzi.
- To było dla mnie pewnym nakazem, żeby zostawić ślad, żeby mówić nie o wielkich poglądach i mitach, ale o tym jednostkowym cierpieniu. Staraliśmy się opowiedzieć o losie, o tym, co jest cierpieniem codziennego dnia. Może dlatego te filmy były bliskie zwykłym ludziom i rozumiane na całym świecie - opowiadał gość "W Dwójce raźniej".
Jerzy Wójcik współpracował również przy wielkich produkcjach historycznych. To on zarejestrował pojedynek Wołodyjowskiego z Kmicicem w deszczu, w ekranizacji powieści Henryka Sienkiewicza "Potop". Jego są także zdjęcia w nominowanej do Oscara ekranizacji powieści Bolesława Prusa "Faraon". Świadomość pracy przy "rzeczach", które pomimo upływu czasu "zostaną na swoich orbitach", zdaniem Wójcika pozwala uśmierzyć ból związany przemijaniem. Rzeczami tymi nie muszą być jednak dokonania tak doniosłe, jak tworzenie filmów.
- Bardziej mnie interesują orbity czynów ludzkich pełnych godności i skromności, niż te orbity, które świecą z powodu tego, że ktoś jest kompozytorem, reżyserem czy aktorem. Orbity skromnych ludzi są bardziej subtelne i one utrzymują wszechświat w porządku - podkreślał.
Dziś Jerzy Wójcik jest profesorem zwyczajnym sztuki filmowej, wykładowcą akademickim, opiekunem wielu pokoleń filmowców. Jest również reżyserem i scenarzystą, twórcą spektakli telewizyjnych i autorem książki "Labirynt światła".
Do wysłuchania rozmowy zaprasza Magdalena Juszczyk.
bch