- Są reżyserzy, którzy robią filmy o sobie - mówił w Dwójce Andrzej Wajda. - Gdybym ja miał zrobić film o sobie – co za nuda! Nie zginąłem w Oświęcimiu, nie byłem w Powstaniu Warszawskim, nie rozstrzelano mnie. W pewnym sensie więc spłacam dług, moje filmy są głosem zmarłych. Trochę tak jak w "Popiele i diamencie".
6 marca mistrz polskiego kina Andrzej Wajda obchodził 85. urodziny. Karierę rozpoczął filmem "Pokolenie" (1954). Wkrótce potem zrealizował "Kanał", film, który, jak się uważa, zapoczątkował polską szkołę filmową.
Andrzej Wajda na planie filmu "Ziemia obiecana", 1974
Filmowa biografia
Reżyser niechętnie wspomina dzieciństwo. Jak twierdzi, jest to cecha pokoleniowa, wszyscy starali się jak najszybciej dorosnąć. Pamięta jednak radio w domu rodziców i audycje dr. Korczaka. Pamięta też Suwałki, miasto, w którym stacjonowały liczne oddziały wojskowe, w tym jednostka ojca reżysera. Defilada wszystkich jednostek – piechoty, artylerii, kawalerii – była niezapomniana. Do tych wspomnień odwołuje się jedna ze scen w "Kronice wypadków miłosnych".
- Kiedy w 1939 roku ojciec odchodził na front, matka włożyła mu do kieszeni ryngraf i zapięła guzik. Scena jak z mojego filmu. To była część naszego życia, tak się wtedy zachowywano.
Wtedy Andrzej Wajda widział ojca po raz ostatni.
- Mój ojciec nie zginął Katyniu, zamordowano go w piwnicach NKWD w Charkowie. Czystym przypadkiem, gdy prowadzono prace ekshumacyjne, wykopano łyżkę z podpisem "Wajda". To nie jest częste nazwisko, choć w Katyniu zginął kapitan Wajda, by to jednak inny człowiek. Ta łyżka z Charkowa, to łyżka ojca, wszystko, co pozostało z tamtych wydarzeń.
- Robiłem sobie wyrzuty, że nie robię filmu o Katyniu, chociaż (po 1989 roku) mogę. Ale nie mogłem znaleźć "chwytu" na ten film. To opóźnienie doprowadziło do sytuacji, która mnie poruszyła i zdumiała. Pokazano "Katyń" dwa razy w telewizji rosyjskiej. Film obejrzało 12 milionów widzów. To było tuż przed pierwszym maja. I tego roku w Moskwie na Placu Czerwonym po raz pierwszy nie było portretów Stalina. Trafiłem na czas, w którym Rosjanie próbują rozliczyć się ze zbrodniami stalinowskimi.
Reżyser musi mieć dobry słuch
Doceniając rolę muzyki w filmie, Andrzej Wajda przyznaje się do swoich braków w wykształceniu muzycznym. Przy pracy nad muzyką zdarzały się rzeczy nieoczekiwane.
- Miałem szczęście pracować z wielkimi kompozytorami, na przykład z Wojciechem Kilarem. Do "Panien z Wilka" muzykę miał skomponować Stanisław Radwan. Gdy film był gotów, Radwan powiedział, że muzyki nie napisze. "Weź, powiada, 'Pieśni kurpiowskie' Szymanowskiego". Więc tak zrobiłem. Pierwszy przegląd był w obecności Jarosława Iwaszkiewicza. "Słuchaj, mówi, skąd ten pomysł na Szymanowskiego? Bo kiedy ja pisałem 'Panny z Wilka' na piętrze, na parterze Szymanowski komponował 'Pieśni kurpiowskie' i ta muzyka jest związana z 'Pannami'. Tylko skąd ty o tym wiesz?" Otóż, reżyser nie musi wiedzieć wszystkiego, musi mieć tylko uszy nastawione na tych, którzy coś do niego mówią - wspominał Wajda.
Chór stoczniowców
Będąc artystą wykształconym w Akademii Sztuk Pięknych, Wajda jest mistrzem metafory zawartej w obrazie. Reżyser przypisuje to presji cenzury. - Każda ideologia jest ujęta w słowa. Zatem ideologia, reprezentowana przez cenzurę, z wilka uwagą nadzorowała dialogi. Do tego stopnia, że gdy w teatrze robiłem w stanie wojennym "Antygonę", a na scenie stał chór stoczniowców w białych kaskach, cenzor siedział i sprawdzał tekst Sofoklesa, czy abyśmy tam czegoś nie dopisali! W takiej sytuacji obraz decyduje o wszystkim. Inna sprawa, ze w tamtych czasach widownia była bardzo wrażliwa na symbole i na ów świat znaczeń, który staraliśmy się przekazać.
Bohater naszych czasów
Najnowszym filmem Wajdy będzie obraz o Lechu Wałęsie i "Solidarności". Pierwsze próbne zdjęcia zostały już ukończone. Praca nad scenariuszem (pisze go Janusz Głowacki) dobiega końca. Kto zagra Lecha Wałęsę? To na razie tajemnica. Zdjęcia ma robić, o ile pozwolą mu na to inne zobowiązania, Paweł Edelman.
- Lech Wałęsa to jeden z najwyrazistszych polityków, jakich mieliśmy. Mam nadzieję, że pojawi się osobiście w naszym filmie. Jego komentarz do strajku w Gdańsku uważam za bardzo ważny. Chciałbym pokazać bohatera naszych czasów, a on jest takim bohaterem między innymi dlatego, że jest robotnikiem. Władza komunistyczna padła więc ofiarą własnej ideologii. Wałęsa odegrał decydującą rolę, gdy kierował rozmowami w Stoczni Gdańskiej i gdy potem reprezentował nas w świecie, gdy w amerykańskim Kongresie powiedział "My, Naród". Lepszego zakończenia nie da się wymyślić - stwierdził reżyser.
Z Andrzejem Wajdą rozmawiała Anna Fuksiewicz.
Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie Posłuchaj po prawej stronie.