Dyrektor Baletu Narodowego przeniósł akcję dramatu Wiliama Szekspira do XX wieku właśnie po to, by podkreślić jej ponadczasowość oraz aktualność. W jego interpretacji to nie będzie kolejna romantyczna opowieść, lecz spektakl opowiadający o głębokim konflikcie.
- Spór pomiędzy Capuleti i Montecchi to konflikt pomiędzy rodziną tradycyjną, patriarchalną a liberalną i otwartą, wewnątrz której nie brakuje jednak dramatycznych napięć. Ojciec Julii, wbrew jej woli, pragnie ją "dobrze" wydać za mąż. Takie rzeczy wciąż się zdarzają, choćby w kręgach brytyjskiej arystokracji - mówił Krzysztof Pastor Barbarze Schabowskiej. A Tatyana van Walsum, autorka scenografii i kostiumów, dodała: - Podobny konflikt mógłby dziś dotyczyć na przykład rodziny tureckiej i holenderskiej, których dzieci pragną ze sobą być. Podziały religijne są wciąż bardzo silne...
Tatyana van Walsum wyjaśniła także w "Notatniku Dwójki", jakie znaczenie dla interpretacji spektaklu mają płynne zmiany czasu akcji - od lat 30., przez 50., po współczesność - i dlaczego za jej miejsce wybrała pewną dzielnicę Rzymu. A Łukasz Borowicz, który poprowadzi muzyków Teatru Wielkiego Opery Narodowej, zachwycał się partyturą Prokofiewa: - Kompozytor wykazał tu niewiarygodną inwencję. Problem polega na tym, że ta muzyka bardzo dobrze funkcjonuje w życiu koncertowym, w oderwaniu od kontekstu baletowego. Dlatego przyzwyczailiśmy się do jej niezwykle efektownego, energicznego brzmienia, które czasami niewiele ma wspólnego z partyturą. "Romea i Julię" gra się przeważnie po prostu za szybko - dodał.
W warszawskim spektaklu (premiera: 7 marca) w partiach tytułowych wystąpią Aleksandra Liaszenko i Maksim Wojtiul, z którymi także rozmawiała Barbara Schabowska. Choreografia powstała jednak już w 2008 roku dla Scottish Ballet. Warszawska premiera jest przygotowywana w koprodukcji z amerykańskim Joffrey Ballet. Dramaturgiem spektaklu jest Willem Bruls.
mm, pg