Dwoje wybitnych francuskich aktorów Emmanuelle Riva i Jean- Louis Trintignant grają w nim parę emerytowanych nauczycieli muzyki, w których spokojne życie wkracza choroba. Anne wskutek udaru mózgu zostaje sparaliżowana, a Georges z poświęceniem oddaje się opiece nad nią.
- Film zaczyna się od sceny śmierci, żebyśmy na nią nie czekali - mówi Tadeusz Sobolewski. - Haneke zarzucił na nas sieć. Doskonale operuje napięciem, a równocześnie działa przeciwko obyczajom kinowym, które pozwalają nam z bezpiecznego punktu widzenia śledzić historię.
Starość, choroba, śmierć – to tematy tabu, które, jak się uważa, widz kinowy odrzuca. Jednak ten opowiedziany przez Hanekego w najbardziej klasyczny z możliwych sposobów film trafia do widza, porusza go, wzrusza. Daje mu możliwość obserwowania bohaterów z bardzo bliska: ich zmagań z chorobą, ich walki o zachowanie ludzkiej godności mimo fizycznej degradacji, wreszcie ich głębokiego uczucia miłości i przywiązania w godzinach próby.
- Przepraszam za patos - zaznacza Jacek Wakar, - ale to jest wielkie kino. Haneke pokazuje swoją wyjątkową pozycję we współczesnym kinie. To piękna historia grana przez pięknych ludzi.
- Tajemnicą tego filmu jest styl - podkreśla Andrzej Kołodyński. - Historia jest bardzo pedantycznie opowiedziana, każda czynność pokazana jest od początku do końca. Napięcie narasta w nas, nie jest wywołane chwytami filmowymi, ale tkwi w samej materii tej opowieści.
Dla miłośników Hanekego, autora takich m.in. filmów jak ”Funny games”, "Pianistka", "Ukryte" czy nagrodzona w Cannes Złotą Palmą "Biała wstążka”, film "Miłość" jest sporym zaskoczeniem. Równocześnie kolejnym dowodem na to, że austriacki reżyser jest jednym z najwybitniejszych twórców współczesnego kina. W "Sezonie na Dwójkę" do rozmowy o Michaelu Hanekem i filmie "Miłość" Anna Fuksiewicz zaprosiła krytyków Andrzeja Kołodyńskiego, Tadeusza Sobolewskiego i Jacka Wakara.