- To dzieło mnie w jakiś sposób skrzywdziło - opowiada w Jedynce jeden z niewielu na świecie tłumaczy Joyce'a - Pracując zamknąłem się z tą książką, zamknąłem się na otoczenie. Oczekuje się od tłumacza "Finnegans Wake", że to będzie człowiek wiedzący teraz wiele rzeczy. Tymczasem ja jestem człowiekiem jednej książki. Nie wiem co się w ogóle działo na świecie.
"Finnegans Wake", czyli opis jednej nocy na Ziemi to dzieło bardzo ambitne, książka-labirynt. Uważana jest za praktycznie nieprzetłumaczalną. Tylko 9 tłumaczy targnęło się na pracę nad tą książką. Właśnie ukazał się polski przekład, nad którym Krzysztof Bartnicki pracował 10 lat.
Każde zdanie, ba każde słowo jego "Finneganów trenu" jest przesycone treścią. Joyce użył w tej książce 120 języków, chciał pisać mieszaniną wszystkich mów świata (w powieści Joyce umieścił też jedno polskie słowo: herbata).
- Każde zdanie to piętrowy kalambur, aluzja literacka, biblijna, historyczna. Język, a nawet grafika całych liter, coś nam ciągle komunikuje - mówi kiedyś w Dwójce Antoni Libera.
Posłuchaj, jak James Joyce czyta fragment "Finnegans Wake":
W taki sposób poradził sobie z tym wyzwaniem Bartnicki:
"Upadek(bababadalgharaghtakamminarronnkonnbronntonnerronntuonnthunntrovarrhou-nawnskawntoohoohoordenenthurnuk!) starego parra z wallstrait zapowiadano już w łożysku, a dalej w żywotach chrzęścijańskich ministralnałów. Wielki upad zmursztwy tak
pftjszybko ociągnął za sobą Finnegana, ersonę solidną jak zadko, że jegompty górgłowa damptychwiast śle rokonesans na zachód, niech dojdzie co z pumptalcamipustóp: wyżwrotupłaćpokażipomieszczą u puk nóża w parku gdzie oranże spoczynają po trawieczny czas w zieleni od pierwolubnego livvocu diablina."
- Od czytelników, którzy pytają dlaczego to słowo tak dziwnie wygląda, domagałbym się, żeby jednak spróbowali dojść do tego sami. Żeby przejrzeli słowniki, żeby spróbowali odtworzyć mój proces myślowy - opowiada tłumacz - Jeżeli ludzie chcą się pobawić tylko brzmieniem, to to do mnie przemawia. Jest to dużo bardziej możliwe i sprawia dużą frajdę.
O "Ulyssesie", czyli Joyce'owskim jednym dniu na Ziemi, czytaj TUTAJ.
usc