Białoruś, wśród naszych sąsiadów, jest krajem szczególnym, nie tylko ze względu na politykę i zmiany, które zaszły tam po 1995 roku. – Białoruś różni się od innych państw w sposób zasadniczy. Dla wszystkich jest rzeczą naturalną, by usiąść przed komputerem i napisać w ojczystym języku to, co nam przyjdzie na myśl lub dyktuje serce. Na Białorusi tak nie jest i to jest rzecz istotna, od której trzeba zacząć. Jeśli Białorusini piszą po białorusku, to jest to wynik pewnego wzrostu człowieka nad sobą, ich osobisty wybór. I jest to zasadnicza różnica – podkreśla Olga Hardziejczyk-Maziarska z telewizji Biełsat.
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
Ukraiński eseista Mikołaj Riabczuk przypomniał swego czasu koncepcję życia w kraju postkolonialnym, w którym trzeba wzrosnąć, by docenić własną kulturę, ponieważ przez długie lata ludziom powtarza się, że ich kultura jest gorsza. Dziennikarka telewizji Biełsat przychyla się do tej koncepcji. – Mówiono nam, że obok jest ta mocniejsza kultura rosyjska, która jest wszechobecna i ma swoją klasykę. Na szczęście na Litwie i Ukrainie, mam nadzieję, już tak nie jest. Niestety Białoruś jest wciąż krajem postkolonialnym. Jesteśmy na etapie, gdy każdy musi dokonać osobistego wyboru – dodaje Hardziejczyk-Maziarska.
Próby takiego działania widać na Ukrainie. Działająca tam grupa Bu-Ba-Bu, założona przez Jurija Andruchowycza, Wiktora Neboraka i Ołeksandra Irwańca miała na celu poruszyć zastany układ kultury niczym polscy bruLioniści. – Już sama nazwa grupy wiele mówi, bo Bu-Ba-Bu to burleska, bałagan i bufonada. To było ich hasło przewodnie. Trzech młodych poetów z założenia postanowiło się odciąć od tego, co wcześniej można było przeczytać. Eksperyment literacki, który rozpoczął się od spotkań, przerodził się w swoiste manifestacje i święto literatury. Dopiero później ta grupa została skodyfikowana i powstały pierwsze tomiki jej członków – mówi dr Katarzyna Jakubowska-Krawczyk z katedry ukrainistyki Wydziału Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego.
Członkowie ukraińskiej grupy poszukiwali autentyzmu. W swojej twórczości mówili o tym, co naprawdę ich interesowało. – To w owym czasie było na Ukrainie rewolucyjne. Dla Związku Pisarzy Ukraińskich ten sposób ekspresji był bardzo trudny do zaakceptowania i przyjęcia – dodaje dr Krawczyk.
Na Litwie trudno znaleźć analogiczną grupę. – Zawsze był bunt młodych, np. w latach 20. XX wieku młodzi artyści występowali przeciwko starszym. Co ciekawe, na Litwie nie było tak drastycznej sytuacji jak na Ukrainie czy Białorusi. Pisarze zawsze mogli posługiwać się językiem ojczystym przy istniejącej dwujęzyczności. Przez to, że język rosyjski był obowiązkowy, była silna potrzeba i konieczność pielęgnowania języka litewskiego. Literatura litewska zawsze była w kontrze i musiała się bronić. Za wyjątkiem kilku pisarzy, wszyscy tworzyli w języku litewskim – komentuje Rasa Rimickaite, attache ds. kultury Republiki Litewskiej.
W latach 90. pojawił się głód nowej literatury, która mogła powstawać w latach wcześniejszych. Poszukiwano autorów, którzy tworzyli do szuflady ze względu na działalność cenzury. – Jak się okazuje nic takiego nie ma. Grupa Svetimas, czyli Obcy, powstała na uniwersytecie. Wydali oni jedną książkę, która była antologią grupy. Czuli się oni obcymi w stosunku do środowiska, w którym wyrośli. W większości byli przeciwni nie pokoleniu, które debiutowało dekadę lub dwie wcześniej, a poecie z lat 20. Mieli dość mówienia o odzyskaniu niepodległości, walce i wolności. Chcieli mówić o człowieku i jego troskach – tłumaczy Rasa Rimickaite.
Więcej rozmów o literaturze "Z najwyższej półki" >>>
Polska od kilkudziesięciu, o ile nie od kilkuset lat nakierowana była na Zachód: wypatrywaliśmy nowości z Paryża i Nowego Jorku, czytaliśmy zachłannie Anglosasów, nie mówiąc już o legendarnym boomie na literaturę iberoamerykańską. Z krajów bliższych tak naprawdę masowo zainteresowaliśmy się Czechami; bo już nawet niemieccy pisarze (poza klasykami w rodzaju Tomasza Manna) nie cieszyli się u nas wielkim zainteresowaniem. Coś zmieniło się za sprawą młodej literatury ukraińskiej - i tym, wschodnim tropem postanowiliśmy właśnie pójść.
W rozmowie wzięły udział znawczynie literatur zza naszej wschodniej i północno-wschodniej granicy: pani Rasa Rimickaite, attache ds. kultury Republiki Litewskiej; pani Olga Hardziejczyk-Maziarska z telewizji Biełsat; oraz pani dr Katarzyna Jakubowska-Krawczyk z katedry ukrainistyki Wydziału Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego.
Muzycznie ozdobił spotkanie zespół Bester Quartet.
Klub Trójki to zapis debaty, która odbyła się w studiu im. Agnieszki Osieckiej. Audycję poprowadził Jerzy Sosnowski.
Program powstał we współpracy z Narodowym Centrum Kultury oraz Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
sm