Józef Czapski, we wspomnienu o Andrzeju Bobkowskim, notował: "Mógłby się okazać towarzyszem niezastąpionym dla niejednego młodego Polaka, marzącego o przygodzie, o życiu bez cenzury, bez '"zmurszałej ideologii', o życiu z własnego wyboru odpowiedzialnym i pełnym". A Jerzy Giedroyc wiele lat później dodał: "Był postacią nieprzeciętną i fascynującą".
Andrzej Bobkowski z żoną Barbarą. To zdjęcie i kolejne za: www.andrzej-bobkowski.pl
Chuligan wolności
Andrzej Bobkowski wyjechał z Polski do Francji w wieku 26 lat, w 1948 r. natomiast opuścił Europę i osiedlił się w Gwatemali, gdzie w 1961 roku zmarł. Wolał nazywać się włóczęgą, nie emigrantem. Włóczęgostwo to stan wolności, a ta była wartością dla niego największą - stawiał ją bez wyjątku ponad każdy system i ideologię. "Nie wierzę w żaden ustrój, wszystkie ideologie mam gdzieś i systemami w odniesieniu do człowieka pogardzam" - pisał w "Szkicach piórkiem". "Byłbym raczej skłonny odpowiedzieć, że wierzę w każdy ustrój, ideologię czy system, w którym jest n a p r a w d ę mowa o człowieku. Pozwolić człowiekowi ŻYĆ – oto jedyny system i ideologia. Pozwolić żyć, a nie KAZAĆ żyć, zostawić mu wybór celu jego życia, a nie narzucać mu z góry. I skończyć z gloryfikacją śmierci".
Był "chuliganem wolności", jak nazwał się w jednym z listów, walczącym o autonomię skrajnym indywidualistą, niewierzącym w żadne, choćby najbardziej uświęcone hasła i sztandary, które przesłaniały dobro najwyższe - człowieka.
"Szkice piórkiem"
Jego literacki talent najpełniej objawił się w znakomitym dzienniku pisanym podczas wojny we Francji. Jak na dobrego diarystę przystało, znajdziemy tu i smakowicie opisaną kronikę wydarzeń, i refleksje autora - w większości gorzkie uwagi o Francji czasów wojny i o kryzysie kultury zachodniej.
W czerwcu 1940, tuż przed wejściem Niemców do Paryża, Bobkowski został ewakuowany na południe Francji. Do Paryża – do swojej ukochanej żony Basi – powrócił na... rowerze, w towarzystwie młodego Polaka, Tadzia (z którym stanowili parę niczym Don Kichot i Sancho Pansa…). Opis tej podróży - soczysty, barwny - należy bez wątpienia do najlepszych kart "Szkiców piórkiem": świadomość okupowanej (i kolaborującej...) Francji, świadomość wojny, miesza się tu z doświadczaniem nieskrępowanej radości życia - radości z szaleńczej jazdy, z orzeźwiającej kąpieli w jeziorze, ze smakowania owoców, z bycia TU i TERAZ.
(Co ciekawe, wyprawa Bobkowskiego okazała się inspiracją dla grupy młodych ludzi, którzy wybrali się na wycieczkę rowerową do Francji śladami, właśnie, bohatera "Szkiców piórkiem"... ).
Zarówno te "dzienniki rowerowe", jak i zapiski paryskie zawierają ów charakterystyczny dla Bobkowskiego rys: intensywnego doświadczania codzienności połączonego z krytycznym, niezależnym osądem tego, co wokół.
Kosmopolak
A osąd ten był bardzo surowy. Według Bobkowskiego Europa przeżywała poważny kryzys - wojna i pierwsze lata po niej, faszyzm i komunizm, ukazały z całą mocą duchowe bankructwo Starego Kontynentu. "Mam dość tej całej kolebki kultury i obozów koncentracyjnych, zwanej Europą" - pisał w dzienniku. Ważnym powodem tego radykalnego kroku - wyjazdu do Ameryki Południowej (z 150 dolarami oszczędności, z nieznajomością hiszpańskiego...) - była również dla Bobkowskiego chęć uniezależnienia się: potrzeba zbudowania życia na własny rachunek, potrzeba przestrzeni wolności, której tak mu brakowało w Europie. Uniezależnienie obejmowało także sferę tożsamości - tradycyjny mit polskiego patriotyzmu był, według Bobkowskiego, kolejną ideą, która może nieść zniewolenie. Stąd wolał nazywać się Kosmopolakiem (Polakiem, który ponad polskość stawia wartości uniwersalne), a w tych zmaganiach z "polską Formą" blisko mu w jakimś sensie do Gombrowicza czy Miłosza (przy wszystkich, często ostrych, między nimi różnicach).
***
Posłuchaj gigantów literatury na moje.polskieradio.pl! Cyklu audycji Radia Wolna Europa, dzięki którym głosy najwybitniejszych osobowości polskiej literatury docierały do opinii publicznej w całej Europie oraz do rodaków w kraju.
***
Samoloty Gwatemali
Po sześciu-siedmiu latach ciężkiej pracy w Gwatemali Bobkowski usamodzielnia się, rozwijając swoją pasję - modelarstwo. "Znam się już na tym jak mało kto. To też wymagało godzin studiów, żeby poznać te wszystkie typy motorków, które będąc jak pudełko do zapałek, są miniaturką prawdziwych" - pisał do matki na początku swej gwatemalskiej przygody. Dorabia się sklepu z samolotami-zabawkami, samodzielnie konstruuje nowe modele, gromadzi wokół siebie młodych zapaleńców sztuki aeromodelarstwa, wyjeżdża na międzynarodowe zawody, zdobywa wyróżnienia. Oferty zmiany swojego życia - zamieszkania w Nowym Jorku czy w Monachium (propozycje wraz z mieszkaniem i dobrą posadą) - natychmiast odrzuca czy też, mówiąc jego słowami, "odsyła do wszystkich diabłów"...
Nie zaprzestaje jednak pisarstwa: współpracuje z paryską "Kulturą", dużo czyta (Giedroyc przesyła mu masę książek), pisze opowiadania, dramat, próbuje z powieścią. Jego najznakomitszymi utworami pozostaną jednak dziennik i... listy, które namiętnie pisze - do matki, do przyjaciół.
Umiera, nie dożywszy pięćdziesięciu lat. Do końca, o czym się możemy przekonać z prowadzonego w Gwatemali dziennika, pracuje, rozwija swoje pasje, cieszy się drobiazgami, czerpie z życia, ile się da. A w obliczu nieodwołalnego stara się zachować trudny, pogodno-gorzki dystans. "Na tamtym świecie nie można się zalać. Smutne to - życie pozagrobowe bez whisky. Niech to szlag trafi" - pisał.
"Szkice piórkiem" Andrzeja Bobkowskiego czyta Adam Ferency. Audycję przygotowała Anna Lisiecka.