- Choć w okresie baroku powstały największe arcydzieła kultury muzycznej, to praca kompozytora odbywała się wówczas na zasadzie rzemiosła. Bach na każde kościelne święto miał obowiązek napisać kantatę. To była powinność uczciwego dostawcy muzyki - wyjaśniał Witold Lutosławski w 1976 roku. - Ale dzięki temu miał bezpośredni kontakt z odbiorcą swojej muzyki, którym był jego pracodawca. Ta sytuacja zmieniła się w romantyzmie, gdy kompozytorzy zaczęli tworzyć dla nieznanej sobie publiczności koncertowej. Kontakt zmniejszył się jeszcze bardziej w XX wieku, wraz z pojawieniem się radia i fonografii.
W efekcie współczesny kompozytor nie wie, czy w ogóle jest słuchany i przez kogo. Dodatkowo musi konkurować z muzyką ostatnich dwustu lat, co sprawia, że czuje się w sali koncertowej, jak gość przy stole, do którego nikt go nie zaprosił (w rozmowie z Tadeuszem Kaczyńskim Witolda Lutosławski przywołał porównanie zapisane przez Arthura Honnegera w książce pod znaczącym tytułem "Jestem kompozytorem").
Ale, choć zmienia się kontekst społeczny i psychologiczna sytuacja twórcy, jego obowiązki pozostają, zdaniem Witolda Lutosławskiego, niezmienne: wyrażanie prawdy wewnętrznej, bez udawania i schlebiania nikomu ani niczemu.
Zachęcamy do wysłuchania całej wypowiedzi z 1976 roku.