Piosenki te ukazują się w najdoskonalszym dla nich momencie: kiedy zmarznięty, brunatno-szary śnieg powoli topnieje, a spod niego ukazują się zahibernowane świadectwa polskiej jesieni i zimy: niedopalone pety, psie ekskrementy, puszki po napojach niskoprocentowych, butelki po napojach wysokoprocentowych. Szarymi rankami po drogach powiatowych pędzą swoimi polonezami na LPG wczorajsi faceci w wąsach i kapeluszach, a do miast kolejkami podmiejskimi z nieczynnym kiblem przybywają pracownicy tych wszystkich samoobsługowych Żabek, Biedronek, Lewiatanów.
Wystarczy wgrać tę płytę do mp3, przejechać się porannym autobusem, gdzieś między siódmą a ósmą dowolnego dnia powszedniego, popatrzeć na zaciśnięte smutkiem i złością twarze tego narodu, aby przekonać się, że Grabaż namalował straszny i jednocześnie okrutnie prawdziwy obraz tego kraju. Kraju, do którego miłość - o ile prawdziwa i rozumna - musi być miłością trudną.
"Dodekafonia" to muzyczny traktat o Polsce. "Chory na wszystko", "Ten wiatrak, ta łąka" i "Żyję w kraju" to najważniejsze piosenki na płycie, które spina lejtmotyw choroby na polskość. Nie są to już piosenki dla osiemnastolatków. Bo czy dzieciaki zrozumieją, że podsłuchowa pluskwa tajna i reglamentacja wolności piętnaście lat po dziewięćdziesiątym nie są niczym śmiesznym? Że są ponurym, brunatnym żartem?
Polska na płycie Strachów to kraj nieświeży i cyniczny. Główne role grają tu: Brudny Ryj z Wąsem, Redaktor Odyniec z Pysma Padlina, Brzydcy Ludzie z Tesco, Dąs Psychopata i Troll na Internetowym Forum. W maju deszcz, lipcem w miasteczku pod Łomżą płonie stodoła, a jesienią glajda (błoto). W "Cafe Sztok" pije się whiskey, ale tylko z colą i w plastikowym kubku. A potem wraca do domu Radio Taxi Kres - Szarym Oplem i szofer nie wydaje reszty.
Poza Polską, drugim głównym tematem płyty jest miłość. Poświęcono jej wprost dwie piosenki: "Nieuchwytnych buziakowców" i "Twoje oczy lubią mnie". Niestety i ona przyprawiona jest odpowiednią dozą żółci. Pozytywne emocje są na "Dodekafonii" dobrem przemycanym chyłkiem, po partyzancku. Buziakowcy muszą się ukrywać, słońce chować po walizkach, zaś ci beatyfikujący beat są na granicy prawa, w zonie pocałunków, a zgiełk w chromosomach jest jednocześnie początkiem i końcem.
Nikt do tej pory nie nagrał tak gorzkiej płyty o Polsce. Jeszcze nikomu nie udało się tak trafnie zredukować istoty tego kraju pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku do figury skacowanego kierowcy poloneza. Brudny ryj z wąsem - Polska.
Radek Oryszczyszyn