No i znowu korupcja... jakby ważniejszych tematów sportowych brakowało. Lech gra w Lidze Europejskiej, a my... o korupcji. "Kolejorz" remisuje z Juve, a my... o korupcji i tak w koło Macieju. Najdłuższy serial nad Wisłą ciągnie się "jak flaki z olejem"...
"Jacek Zieliński, który w tym roku zdobył mistrzostwo Polski z Lechem Poznań, a niedawno zremisował w Turynie z Juventusem wiedział o handlowaniu meczami drużyny, którą kiedyś prowadził? Takie rewelacje znaleźliśmy w aktach wrocławskiego śledztwa dotyczącego korupcji w futbolu" - donosi na pierwszej stronie środowego wydania dziennik "Polska The Times".
Według zeznań Grzegorza S., jednego z byłych piłkarzy Górnika Łęczna Jacek Zieliński w czerwcu 2003 roku miał zaproponować radzie drużyny zbiórkę 100 tysięcy złotych, które posłużyć miały jako łapówka dla sędziego meczu barażowego o awans do ekstraklasy. Sędzia oferty korupcyjnej miał jednak nie przyjąć.
Fakt ten zdaje się potwierdzać były wiceprezes klubu Bronisław K., który przyznał, że przekuptwanie sęziów było w Łęcznej zorganizowane systemowo, a pieniądze na łapówki pochodziły z premii dla "kadry kierowniczej", w tym trenera pierwszego zespołu.
Doniesieniom prasowym stanowczo zparzecza sam trener, który przyznaje, że był w tej sprawie przesłuchiwany przez wrocławską prokuraturę tylko jako świadek. "Jestem tym zaskoczony, to wszystko nieprawda" - skomentował, gdy usłyszał o rewelacjach na swój temat.
Ciągnąca się już piąty rok afera korupcyjna w polskiej piłce zatacza coraz szersze koła, a jej końca w dalszym ciągu nie widać. Dlaczego w Polce, wzorem choćby Włoch, z aferą korupcyjną nie można było uporać się w ciągu kilku miesięcy? Czy wrocławska prokuratura przyjęła właściwą taktykę? Może zamiast zawierania układów w zamian za nazwiska kolejnych zamieszanych należało skupić się na przykładnym ukaraniu kilku osób "złapanych" w początkowym stadium śledztwa? My jako kibice nie możemy się już doczekać końca pracy wrocławskich prokuratorów. Czas już oddzielić przeszłość grubą kreską.
Marek Dziadukiewicz