Koszykarscy "Galacticos" bliżej mistrzostwa

Zespół Miami Heat pokonał we własnej hali NBA Dallas Mavericks 92:84 w pierwszym meczu finałowym koszykarskiej ligi NBA.

Kluczem do zwycięstwa "Żarów" było wyłączenie największej gwiazdy Mavs, Niemca Dirka Nowitzkiego, który wprawdzie zakońćzył spotkanie z dorobkiem 27 punktów, ale trafił przy tym ledwie 7 z 18 rzutów z gry. Wśród zwycięzców najlepiej zaprezentowały się dwie największe gwiazdy: James - 24 pkt, dziewięć zbiórek i pięć asyst oraz Dwyane Wade - 22 pkt, 10 zbiórek i sześć asyst. "W defensywie stoczyliśmy prawdziwą wojnę" - ocenił inauguracyjne spotkanie finału trener gospodarzy Erik Spoelstra.

"Jako zespół wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Ale to dopiero pierwszy krok do mistrzostwa, a każdy następny będzie trudniejszy" - podkreślił James. Rąk nie załąmują jednak koszykarze i trener drużyny z Teksasu. "Uważam, że graliśmy dobrze, może nawet lepiej niż rywale. Niestety zmarnowaliśmy swoje okazje, kilka razy rzuty, które zazwyczaj wpadały, nie znalazły drogi do kosza" - przyznał trener pokonanych Rick Carlisle. "Zatrzymaliśmy rywali na 38 procent skuteczności z gry i pozwoliliśmy im zdobyć 92 pkt. Zwykle takie statystyki oznaczały naszą wygraną" - podkreślił skrzydłowy Mavericks Shawn Marion, który uzyskał 16 pkt i miał 10 zbiórek.

Kolejne spotkanie rozegrane zostanie w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego (ponownie na Florydzie). Jeżeli zespół z Miami pozostanie niepokonany przed własną publicznością w kolejnych spotkaniach rozgrywanych w Teksasie presja wyniku może znacząco odbić się na formie "Mavs". Należy pamiętać, że jeszcze przed rozpoczęćiem finału psychologiczną przewagę posiadał zespół z Florydy. Wszak tegoroczna rywalizacja stanowi powtórkę finału z 2006 roku, kiedy Heat zwyciężyli 4-2. Skoro D-Wade pięć lat temu był w stanie praktycznie w pojedynkę rozstrzygnąć losy finału, to teraz, przy wsparciu LeBrona Jamesa i Chrissa Bosha zadanie to wydaje się jeszcze łatwiejsze.

Marek Dziadukiewicz