Trzeci raz z rzędu

Ostatnia aktualizacja: 17.07.2011 12:25
Polscy żużlowcy triumfowali w finale Drużynowego Pucharu Świata na żużlu rozegranym w Gorzowie Wielkopolskim.

Po raz trzeci z rzędu polscy żużlowcy zwyciężyli w finale Drużynowego Pucharu Świata na żużlu. Na torze w Gorzowie Wielkopolskim podopieczni Marka Cieślaka w składzie: Tomasz Gollob (kapitan), Jarosław Hampel, Piotr Protasiewicz, Janusz Kołodziej i Krzysztof Kasprzak wyprzedzili Australijczyków, Szwedów i Duńczyków.

W finale kibice, głównie w biało-czerwonych barwach, obejrzeli wiele emocjonujących wyścigów. W pierwszej części zawodów żaden z reprezentantów Polski nie wygrał biegu, dopiero w dziewiątym wyścigu kapitan drużyny Tomasz Gollob przerwał złą passę. Ten sam zawodnik w następnym biegu pojechał jako joker i po zaciętej walce zdobył sześć punktów. Po trzech seriach biało-czerwoni i Australijczycy mieli po 26 punktów.

Tuż przed ostatnią serią startów Polacy prowadzili z 38 punktami na koncie, tuż za nimi z 35 oczkami plasowali się Australijczycy. W tej drużynie w 24. biegu jako joker pojechał Chris Holder. Świetny start miał jednak wicemistrz świata Jarosław Hampel, który zdecydowanie wyprzedził rywali i zapewnił Polakom trzeci Drużynowy Puchar Świata z rzędu. W ostatnim biegu zwyciężył Gollob przed Crumpem, czym przypieczętował zwycięstwo ekipy biało-czerwonych.

Tomasz Gollob zaznaczył, że zwycięstwo w finale nie przyszło jego drużynie łatwo. "Ale mamy team, który ciężko pracuje i nie przejmuje się jednym przegranym biegiem" - powiedział.

"Upadek spowodował, że byłem poobijany, później to była kwestia ustawienia sprzętu. Pokazaliśmy silny charakter i o to chodziło" - dodał Jarosław Hampel.

"Na początku szukaliśmy przyczyn, dlaczego nie idzie. Tor nas dzisiaj zaskoczył, bo nie był taki, jak normalnie w Gorzowie, ale potem poszedł joker, Kołodziej i Kasprzak też się dopasowali ze sprzętem" - ocenił trener Polaków Marek Cieślak.

Polscy żulowcy po raz kolejny pokazali, że jako zespół nie mają sobie równych na świacie. My mamy nadzieję, że triumf w Gorzowie to dobry prognostyk przed indywidualnymi startami naszych reprezentantów na międzynarodowej arenie.

Marek Dziadukiewicz