Podopieczni trenera Dariusza Banasika powinni jednak mieć się na baczności, bo w poprzednim sezonie wiosną zmarnowali czteropunktową przewagę nad Zagłębiem Lubin i nie wywalczyli tytułu. W tym roku grupa pościgowa jest bardzo liczna. W gronie kandydatów do zwycięstwa śmiało można wymieniać nawet 6–7 drużyn.
Przewaga Legii byłaby wyższa, ale warszawianie jesienią wyspecjalizowali się w nieoczekiwanych stratach punktów. Szczególnie w roli gospodarza potrafili nieprzyjemnie zaskoczyć swoich kibiców. Być może dlatego, że Legia gościła przeciwników aż na trzech stadionach. Okazjonalnie grywała przy Łazienkowskiej, raz w Pruszkowie, a przeważnie w Sulejówku i to tam wiodło jej się w kratkę. Na stadionie Victorii punkty urywali jej rywale ze środkowych i z dolnych rejonów tabeli (ŁKS, Lech, Jagiellonia).
Nie wyniki są jednak w tych rozgrywkach najważniejsze, ale wyszkolenie piłkarzy na rzecz pierwszego zespołu. Król strzelców i najlepszy zawodnik poprzedniej edycji MESA Łukasz Teodorczyk jesienią zaczął regularnie pojawiać się w podstawowym składzie Polonii Warszawa. Jego rozwój zatrzymała jednak niestety poważna kontuzja. W ekstraklasie błyszczeli też jesienią Rafał Wolski i Michał Żyro z Legii, którzy poszli śladem Ariela Borysiuka i Macieja Rybusa. Ich starsi koledzy też zaczynali w MESA, a dziś mają za sobą występy w reprezentacji Polski. Szansę w pierwszym zespole Legii dostawali też Maciej Górski i Daniel Łukasik, a w kolejce czekają bramkarz Jakub Szumski oraz Dominik Furman – kapitan Młodej Legii, który pod koniec rundy został dołączony do kadry seniorów. Ciągle czekamy też na eksplozję talentu Jakuba Koseckiego, dwa sezony temu wybranego na najlepszego gracza MESA.
Ze szkolenia młodych piłkarzy słynie też Zagłębie. Damian Dąbrowski, Bartosz Rymaniak, Adrian Rakowski czy Adrian Błąd (obecnie świetnie spisuje się na wypożyczeniu w pierwszoligowym Zawiszy Bydgoszcz) zaistnieli już w ekstraklasie. Teraz pora, żeby stali się w niej czołowymi postaciami.
Na drugim biegunie znajduje się „dorosły" mistrz Polski, Wisła Kraków. Od dawna zarzuca się działaczom i trenerom Białej Gwiazdy, że nie stawiają na młodzież. Tymczasem jeśli sugerować się tabelą MESA, wygląda na to, że tej utalentowanej młodzieży w klubie po prostu nie ma. Wiślacy nie radzą sobie nawet z rówieśnikami, a ich najlepszym strzelcem jest stoper Michał Czekaj, który egzekwuje rzuty karne. Wisła nigdy nie narzekała na brak młodych talentów, a w tabeli wyprzedza tylko beniaminków: Podbeskidzie i ŁKS. Rok temu ostatnia po jesieni była Cracovia. Tym razem lokalny rywal Wisły nieco się podźwignął.
Jak co rundę w Młodej Ekstraklasie nie zabrakło kuriozalnych sytuacji. Mecz Legii z Lechem rozpoczął się z ponad 20-minutowym opóźnieniem, bo na czas nie dojechali... sędziowie. Innym razem Korona (również przeciwko Legii) w 5 minut straciła 4 gole i z wyniku 1:1 zrobiło się 1:5. Dwóch kielczan dostało czerwone kartki, a jednym z wyrzuconych z boiska był bramkarz. Na ławce nie było rezerwowego golkipera, między słupkami stanął więc napastnik Piotr Gawęcki. Przepuścił strzał z rzutu karnego i... nowa rola mu się znudziła. Zastąpił go obrońca Dominik Lenart, który wpuścił trzy kolejne gole. Taki już urok Młodej Ekstraklasy.
źródło: "Skarb Kibica" - PrzeglądSportowy.pl