Marsz miał stanowić protest wobec odwołania meczu o Superpuchar na Stadionie Narodowym oraz polityki rządu wobec kibiców piłkarskich.
Po godzinie 16 fani stołecznej drużyny zaczęli gromadzić się pod stadionem Legii. W ciągu godziny przybyło ich około trzech tysięcy. Wybuchom petard i rac świetlnych towarzyszyły antyrządowe okrzyki, nawiązujące do odwołania meczu o Superpuchar pomiędzy Legią i Wisłą.
Następnie przywódca kibiców Piotr Staruchowicz ogłosił, że wszyscy fani mają się rozejść do domów, a grupa pięciu osób przejdzie ulicami miasta pod Stadion Narodowy. W ten sposób, jak mówił, fani mieli zakpić z policji, która na sobotni wieczór zgromadziła nadzwyczajne siły. Według nieoficjalnych informacji ulice miasta miało zabezpieczać pięć tysięcy funkcjonariuszy.
"Oni kpią z nas, my zakpimy z nich" - krzyczał "Staruch".
Pięciu przedstawicieli grupy kibicowskiej ruszyło w stronę Stadionu Narodowego w eskorcie siedmiu radiowozów policji. Kilka innych radiowozów blokuje Most Łazienkowski i Wał Miedzeszyński.
Reszta kibiców pod stadionem Legii była zdezorientowana i powoli zaczęła się rozchodzić, kilkudziesięciu z nich ruszyło trasą demonstracji, jednak w odległości kilkuset metrów za pierwszą piątką demonstrantów.
Do stolicy zapowiadali swój przyjazd również kibice krakowskiej Wisły, ale ostatecznie odwołali swoją manifestację.
>>> Kibice Wisły odwołali spacer po stolicy
Planowany na sobotę 11 lutego mecz Legii Warszawa z Wisłą Kraków miał być pierwszym sportowym testem Stadionu Narodowego, otwartej oficjalnie 29 stycznia głównej polskiej arenie Euro-2012. Jednak wobec negatywnej opinii policja w kwestii systemu łączności na obiekcie w środę prezes Ekstraklasy SA Andrzej Rusko zdecydował o odwołaniu imprezy.
ah