Popularność to istotna sprawa dla sportowca. Za sławą idą sponsorzy, a wraz z nimi na areny zawodów wkraczają pieniądze, bez których obecni zawodnicy nie mają czego szukać w zawodowym sporcie. Promocja własnego nazwiska jest zatem niezbędna.
Sportowcy walczą jednak o swoją popularność w różny sposób. Są tacy, dla których szczytem możliwości jest występ w popularnym telewizyjnym show. Dla innych ważne jest, aby na łamach prasy brukowej rozpisywano się o ich kolejnych podbojach miłosnych lub prezentowano rodzinne zdjęcia z eskapady do egzotycznego kraju, sponsorowanej przez wydawcę gazety.
Gortat znalazł lepszy sposób
Takiego sposobu na popularyzację swojej dyscypliny sportowej oraz własniej osoby nie wybrał jednak Marcin Gortat. Koszykarz zamiast odpoczywać na karaibskiej plaży po męczącym i niezwykle udanym sezonie w NBA przyjechał do Polski, by zaszczepić wśród dzieci i młodzieży sportowego bakcyla i udowodnić, że każdy może spełnić swoje marzenia.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, jak ważne jest dla dzieci to co robisz? – zwrócił się do Marcina Gortata rodzic, który przyprowadził swoje pociechy na spotkanie z koszykarzem do olsztyńskiej hali Uranii.
Mimo że Marcin Gortat słyszy wiele takich ciepłych słów, te wywołały w jego oczach prawdziwe łzy. Wielki mężczyzna podczas spotkań z dziećmi jest po prostu sobą i nie ukrywa emocji, których na treningach z najmłodszymi nie brakuje.
Żaden ze mnie mistrz
- Nie jestem żadnym panem, mistrzem, szefem ani szefem wszystkich szefów – tłumaczył z uśmiechem Gortat. – Mam na imię Marcin i tak się do mnie zwracajcie – prosił, zaznaczając, że jeżeli komuś wyrwie się "pan" to będzie musiał zrobić pięć pompek. Kilkoro dzieci podczas spotkania w Olsztynie bez słów sprzeciwu musiało wykonać wyznaczoną przez trenera Gortata karę.
Zawsze najbardziej efektowną częścią spotkań z polskim rodzynkiem w NBA są pojedynki "jeden na jeden". Młodzi sportowcy z zaciętością próbowali pokonać Gortata w walce pod koszem i wielu z nich prezentowało duże umiejętności. Niektórym trzeba było wprawdzie trochę pomagać, ale trafienie do kosza z wysokości pleców samego Marcina Gortata na zawsze pozostanie w pamięci najmłodszych.
Dla Marcina nie ma trudnych pytań
Po wyczerpującym, trwającym ponad trzy godziny treningu dzieci mogły rozmawiać z Marcinem Gortatem o wszystkim. Pytały więc o jego przyjaciół albo jak wygląda jego normalny dzień pracy. Na spotkaniu w Olsztynie padło też pytanie, jakimi sportowiec jeździ samochodami.
- Mam całą flotę, na którą bardzo ciężko pracowałem – podkreślał Gortat. – Moją faworytką jest jednak "Kathrina". Tak czule nazywam swoje BMW. To najważniejsza kobieta w moim życiu – z uśmiechem wyjaśniał koszykarz.
Najważniejsza jest chyba jednak jego narzeczona, z którą mieszka w USA. Jak wyjaśnił Gortat portalowi polskieradio.pl na konferencji prasowej przed treningiem w hali Uranii, zdaje sobie sprawę, że ma bardzo dobry kontakt z dziećmi i dlatego w jego planach są własne pociechy.
- Jestem zabezpieczony finansowo. Ale też wiem, że 70 procent związków w NBA się rozpada – wyjaśniał swoje obawy koszykarz.
Marcin Gortat organizuje serię treningów Gortat Camp dla najmłodszych adeptów koszykówki już od czterech lat. Tegoroczna edycja rozpoczęła się 8 lipca. Młodzi zawodnicy trenowali w Lublinie, Płocku, Radomiu, Siedlcach oraz Olsztynie, a także w rodzinnym mieście Gortata Łodzi.
Tegoroczną edycję Marcin Gortat Camp zamknie spotkanie koszykarza Phoenix Suns z dzieciakami w Gdyni.
Fundacja Marcina Gortata MG13 zajmuje się nie tylko organizacją corocznych treningów. Ustanawia też stypendia, organizuje różne zajęcia sportowe, finansuje sprzęt.
Od nowego roku szkolnego ma też rozpocząć działalność niepubliczna Szkoła Mistrzostwa Sportowego Marcina Gortata: gimnazjum i liceum, z klasami koszykówki, siatkówki i piłki nożnej. Za naukę, treningi czy odnowę biologiczną nie będzie pobierane czesne.
Aneta Hołówek, polskierdio.pl