Polacy mówią coraz bardziej niechlujnie. Profesor Jerzy Bralczyk winą za stan naszej polszczyzny obarcza pozbawiony cenzury i korekty internet oraz osoby publiczne.
- Miejsce poprawności zajęła skuteczność – twierdzi. – Osoby publiczne, zabierając głos nie maja poczucia, że powinny wyrażać się poprawnie.
I tak sweter to "swetr”, kołdra to "kordła", Konrad to "Kondrard”, pomarańcza – "pomarańcz”.
Błędy popijamy kawą "ekspresso". Bo, jak zauważa profesor Bralczyk, zaparzamy ja w ekspresie. - Ta analogia do innych słów sprawia, że wprowadzamy niepotrzebny dźwięk – twierdzo profesor. Natomiast "esspresivo" znaczy wyrazisty.
Wyraziste są błędy jakie popełniamy wymawiając słowa obcojęzyczne.
Wi-fi zamiast poprawnie "łaj – faj” wymawiamy tak, jak piszemy "wi - fi”.
Chociaż według profesora Bralczyka, te błędy nie sa rażące. – Jeśli chodzi o estetykę, nie ma tam nic szczególnie złego.
Tymczasem przedstawiciele niektórych zagranicznych sieci, wchodząc na polski rynek zmieniają i ułatwiają nam wymowę firmowych nazw. Niemiecki Duglas jest "daglasem” a południowo-koreański Hyundai w Polsce jest "hiundajem” a nie "handejem”. Jednak ten koncern motoryzacyjny nie był tak wyrozumiały w stosunku do konkurencji. W spocie reklamowym Jeff Bridges tłumaczył "It’s Hyundai like Sunday”.
Zmiana wymowy nazwy w zależności od rynku nie jest złym pomysłem, biorąc pod uwagę naszą polską kreatywność.
"Liroj Merlin" – tak Polacy wymawiają nazwę popularnego sklepu Leroy Merlin. Komputery z jabłkiem w logo nazywamy "ejpl”. I tak mozna by mnożyć nasze polskie wariajce językowe.
jl
