Zespół wystąpił na festiwalowej scenie w okrojonym składzie. – Ale po raz pierwszy postanowiliśmy się przyłożyć do sprawy. Ogarnęliśmy te wszystkie sample – opowiada Tymon Tymański. – I wydaje mi się, że było uczciwie: był trochę power rock i były klimaty typu Kapela Czerniakowska.
Tezę Tymona potwierdziła OFF-owa publika, która szalała pod sceną i śpiewała niemal wszystkie teksty Kur. – Nawet myślałem o tym, żeby na tegoroczny festiwal zaprosić chór Wojska Polskiego, na przykład czterech żołdaków, którzy śpiewaliby refreny – mówi artysta. – Mogłyby to też być trzy piękne, czarnoskóre dziewczyny, albo eskimoski….
Jak dodaje Tymański, panowie z Kur są "troszeczkę przeklęci". – Zawsze mamy problem z nowym repertuarem, ale tym razem stwierdziliśmy, że weźmiemy to na klatę, i zagramy we trzech i zobaczymy jak wyjdzie – mówi muzyk.
Mimo że Tymon Tymański kojarzony jest głównie ze swoją prześmiewczą twórczością, na koncie ma przecież całkiem poważne muzyczne koligacje ze światowymi gwiazdami, m.in. Johnem Zornem i Lesterem Bowie. – Nie chcę się tu kreować na nieszczęśnika, który obraża się za to, że jedna płyta mu wyszła. Zdarzyło się: mam hit i wszyscy go powtarzają – mówi Tymański. – Udało mi się nawet polubić "P.O.L.O.W.I.R.U.S.-a", choć te piosenki są głupie… mam taką umiejętność dość pokraczną, że potrafię robić szybko niemądre piosenki. Mogę pisać nawet 5 takich pastiszy dziennie.
KURY - "Dożynki" (1999):
Jak przyznaje sam Tymański "to trochę straszne, że robisz numery typu ognisko a wszyscy mówią: o, jaka zaj… melodia!" – To świadczy albo o poziomie słuchaczy w tym kraju, albo o mojej małpiej zręczności – dodaje muzyk. – A może na tym po prostu polega "hit song"... Ale nie będę się skarżył. Po "40" mogę się zmierzyć z rzeczywistością i widzieć świat jako szklankę w połowie pełną, a nie pustą.
Więcej o planach Tymańskiego na życie/muzykę/wszystko inne dowiesz się, słuchając całego wywiadu w "Stacji Kultura".
(kd)