Z okazji przypadających 11 stycznia urodzin Edyty Bartosiewicz, prowadzący trójkową "Historię Pewnej Płyty" Anna Gacek i Tomasz Żąda postanowili porozmawiać z osobami, które z bliska śledziły karierę artystki – od początków w zespole Holloee Polloy po zeszłoroczny koncert na Orange Warsaw Festival.
- Postać wybitna – kompozytor, autor tekstów, aranżer, osoba o bardzo mocnym charakterze – tak charakteryzuje artystkę Andrzej Puczyński, wydawca wszystkich jej płyt .
Leszek Kamiński, realizator większości jej albumów, łączył w latach 90. współpracę muzyczną z Edytą Bartosiewicz ze wspólnym życiem prywatnym. Ślub wzięli w 1990 roku: - Bardzo w nią wierzyłem. Ze względu na jej wrażliwość, jak bardzo jest prawdziwa. Ale byłem zaskoczony, że to właśnie utwór "Sen" stał się przebojem.
Kamiński opowiadał, jak odbywa się proces twórczy wokalistki: - Zamyka się w pokoju i jeśli jest pomysł, to nie liczy się nic innego. Kasowała wiadomości z automatycznych sekretarek, nie patrząc, co tam na nich się znajduje i nagrywała na nie jakieś wstępne dema. Ta muzyka nie wynikała z kalkulacji. To był prawdziwy, książkowy przykład bólu twórczego.
Ich muzyczno-zawodowo-życiowy związek nie przetrwał jednak próby ognia. Para rozwiodła się pod koniec lat 90.
Piotr Metz, dyrektor artystyczny Orange Warsaw Festiwal, na którym po wielu latach milczenia Bartosiewicz zagrała koncert, opowiada o tym, jak pierwszy raz widział ją na żywo: - To był występ unplugged dla pewnej stacji radiowej. Była wtedy moda na akustyczne wersje piosenek. Sam koncert był świetny, ale okazało się, że jest on lekko bez sensu, bo prawie niczym się nie różnił od wersji płytowych – wspomina - Pomyślałem, że koncerty akustyczne to dla niej idealne miejsce. To się potwierdziło, kiedy Edyta była już wielka. Kojarzę to z trasą promującą jej trzeci album, "Szok’n’show" (1995), kiedy była i scenografia, i fryzura, i makijaż. Całe to koncertowe rozbuchanie wokół i tłumy na koncertach – pierwsze miejsce w sprzedaży i na listach przebojów – powodowało, że Edyta nie była sobą. Miało się wrażenie, że czuje się z tym źle, że najchętniej by zagrała akustyczny koncert w Akwarium.
Era Okres "Szok’n’show" to także debiut Bartosiewicz w roli producentki. Czuwała wtedy nad brzmieniem płyty Firebirds. Wokalistka zespołu, Joanna Prykowska, opowiedziała o współpracy z Bartosiewicz: - Podejrzewam, że nie podjęłaby się tego z kimś, do kogo by nie podeszła z sercem. Ona włożyła w to bardzo dużo serca i artyzmu. Myślę, że nadawałyśmy na podobnych falach, miałyśmy podobną wrażliwość. Ja nie potrafię mówić o muzyce w kategoriach muzykologicznych. A Edyta w mig rozumiała, co to znaczy, jak mówiłam "zagraj chłodniejszy dźwięk”.
Pani spod znaku Koziorożca
Po wydaniu pięciu bardzo dobrze przyjętych płyt Edyta Bartosiewicz była pod koniec lat 90. w absolutnej czołówce polskich wokalistek. Lista jej sukcesów musi robić wrażenie: ponad pół miliona sprzedanych płyt, cztery Fryderyki (i kilkanaście nominacji), 12 "numerów 1" na Liście Przebojów Trójki, "Osobowość dekady" wg magazynu "Tylko Rock" oraz "Paszport Polityki" (1994). Jednak wraz z końcem lat 90. dopadł ją kryzys. Z czasem artystka praktycznie przestała pokazywać się publicznie. Ostatnią piosenkę nagraną w studiu wydała prawie 7 lat temu. Był to duet z Krzysztofem Krawczykiem, który znalazł się na płycie wokalisty.
To milczenie Bartosiewicz jest owiane aurą tajemnicy. Również występujący w audycji goście mówili o nim dość oględnie. Mariusz Owczarek prowadził wówczas audycję "Pół perfekcyjnej płyty" i w 2000 roku rozmawiał telefonicznie z wokalistką: - Rozmawialiśmy wtedy po raz pierwszy w życiu, a miałem wrażenie, że znamy się od bardzo dawna. Edyta pracowała wtedy nad piosenką do filmu "Egoiści" Mariusza Trelińskiego. Była pełna optymizmu. Myśleliśmy, że do następnej płyty minie rok, najwyżej dwa lata. W trakcie tej rozmowy Edyta cytowała fragmenty piosenki "Opowieść", która miała promować ten następny album. Jest rok 2011, a tego albumu wciąż nie ma (zgodnie z tym, co podaje oficjalny blog wokalistki i wikipedia, album "Tam dokąd zmierzasz"ma się ostatecznie ukazać w tym roku, wydawcą będzie Sony Entertainment - przyp. red.).
Wiele z przepytywanych osób zapamiętało Bartosiewicz jako skrajną perfekcjonistkę. Był to z pewnością jeden z powodów przesuwania w nieskończoność wydania nowego materiału. Jej występ na Orange Warsaw Festiwal był pierwszym publicznym znakiem artystycznej działalności od bardzo dawna. – Odwiedziłem ją w domu - zaśpiewała mi całą płytę, co miało być dowodem, że koncert na festiwalu Orange Warsaw dla kilkudziesięciotysięcznej publiczności miał być tylko pewnym etapem do powrotu – opowiada Piotr Metz – Byłem też na kilku próbach, w tym na próbie generalnej w Palladium. Na próbie dźwięku już na terenie festiwalu na Służewcu ona tak naprawdę nie chciała zejść ze sceny. Namówiła zespół na zagranie całego koncertu, a potem jeszcze na bis. Oglądało to może 5 osób. Wszyscy wiedzieli, że będzie ok. Myślę, że ona też. A potem wszystko się rozsypało. Stwierdziłem, że to trochę jej sprawa, jeśli będzie chciała o tym publicznie powiedzieć, to tak zrobi.
Ale Bartosiewicz nigdy nie należała do osób specjalnie chętnie się otwierających, a już z pewnością przed dziennikarzami. Autorka ukazującego się w latach 90. muzycznego pisma "Brum", Anita Bartosik, przeprowadziła z nią w 1994 roku wywiad-rzekę. Była to jedna z nielicznych tak obszernych rozmów z artystką: - Rozmawiałam z Edytą z okazji wydania przez nią płyty "Sen". Spędziłam w jej domu kilka godzin. Dowiedziałam się wielu niesamowitych rzeczy. Jak w wieku 7 lat uratowały z matką 2 kanarki, które leżały nieprzytomne na śmietniku, odkarmiły je, a potem jej ojciec sprzedał te kanarki na akordeon, bo chciał, żeby Edyta się nauczyła grać na tym instrumencie. Albo że jako dziecko pisała opowiadania i bajki na zamówienie – wspomina Bartosik. Ale jednocześnie dziennikarka nie ma wątpliwości: niewiele osób wie, kim Bartosiewicz tak naprawdę jest. Grono jej przyjaciół jest szalenie wąskie - liczy może 5 osób.
- Jest za to wspaniałym obserwatorem i psychologiem. Ma niesamowitą intuicję - twierdzi Bartosik. - Po wyjściu z tego wywiadu byłam strasznie naładowana emocjami i siadłam do spisywania tego wywiadu. I pierwsze, co mi przyszło do głowy, to cytat z Agnieszki Osieckiej: "Sen małej pani spod znaku Koziorożca z księżycem tanim odpływa, hen. A mała pani pół smutna, pół radosna, w muzykę zmienia uparty tren". Myślę, że te słowa świetnie podsumowują Edytę.
Aby posłuchać, co jeszcze o Edycie Bartosiewicz mówili Piotr Metz, Kasia Kowalska, Joanna Prykowska, Leszek Kamiński i Anita Bartosik, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku znajdującą się boksie "Posłuchaj" po prawej stronie.