We wrześniu Ozzy Osbourne przeszedł kolejną (jak sam stwierdził: "ostatnią") operację związaną z nieszczęśliwym upadkiem z 2019 roku. Uraz spowodował przemieszczenie się metalowych elementów umieszczonych w ciele artysty po wypadku na quadzie w 2003 roku. Teraz, w rozmowie z Rolling Stone, artysta szczerze przyznaje, że jego powrót do sprawności wcale nie jest przesądzony.
- Dzień po dniu pracuję nad powrotem do formy i jeśli będę w stanie występować - zrobię to. Jest to jednak trochę jak pożegnanie z najlepszym związkiem w moim życiu. Na początku problemów ze zdrowiem byłem naprawdę wkurzony na siebie, lekarzy i cały świat. Z czasem doszedłem jednak do wniosku, że muszę po prostu zaakceptować ten fakt - przyznał Ozzy. - Nie mam zamiaru wyjść na scenę jako pół-Ozzy i szukać tam współczucia. Jaki w tym sens? - pyta retorycznie legenda metalu.
W dalszej rozmowie Brytyjczyk przyznaje, że jego największym żalem byłby brak możliwości pożegnania się z fanami właśnie podczas koncertu na żywo. Pozostaje ściskać kciuki za powrót Ozzy'ego do formy pozwalającej na godne jego legendy ostatnie show.
AŚ